Polak chciał zostać królem austriackiej autostrady. Teraz będzie chodził na piechotę

natemat.pl 1 tydzień temu
Długi majowy weekend wiele osób wykorzystało na zagraniczne wyjazdy. Być może jednym z turystów był Polak, którego w sobotę wieczorem zatrzymano w Tyrolu. Kierowca został austriackim antybohaterem po tym, jak przekroczył dozwoloną prędkość o ponad 80 km/h. Poniesie poważne konsekwencje.


Polacy znani są z szybkiej jazdy. Widać to zwłaszcza na polskich drogach, gdzie nie zatrzymują ich fotoradary, odcinkowe pomiary prędkości, czy liczne kontrole drogowe i wysokie mandaty. Niektórzy brawurową jazdę uprawiają również za granicą, zapominając, iż tamtejsze kary są znacznie surowsze od tych w kraju.

Polak szalał na autostradzie w Austrii. Stracił prawo jazdy i samochód


45-letni Polak na długo zapamięta przejażdżkę w Tyrolu. W sobotę 4 kwietnia o godzinie 22:43 nasz rodak postanowił "nieco" przyspieszyć na autostradzie A13 w pobliżu punku poboru opłat w gminie Schönberg im Stubaital. Jednak przesadził, i to bardzo.

Jak informuje austriacki serwis heute.at, w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie prędkości do 30 km/h pędził 112 km/h. Na gorącym uczynku przyłapał go patrol policji. Kara za przekroczenie dozwolonej prędkości o 82 km/h będzie bardzo surowa. Mężczyźnie już zatrzymano prawo jazdy, ale na tym się nie skończy.

W Austrii niedawno zmieniono przepisy drogowe. Zgodnie z nowymi regulacjami, które weszły w życie 1 marca, za znaczne przekroczenie prędkości kierowcom odbiera się auta. Tak również było w przypadku "rajdowca" z Polski. Sprawą zajmą się również odpowiednie organy, więc konsekwencje szybkiej jazdy mogą być jeszcze poważniejsze.

W Polsce też można stracić samochód, ale nie za prędkość


Przypominamy, iż w marcu, a dokładnie 14 marca, w życie weszły również nowe przepisy dotyczące kierowców w Polsce. Zgodnie z nowymi regulacjami, oni także mogą stracić swoje samochody. Dowodów rejestracyjnych nie odbiera się jednak za przekroczenie prędkości, a za jazdę pod wpływem alkoholu.

Od 14 marca kierowcy, którzy zostaną przyłapani za kółkiem, a zawartość alkoholu w ich organizmie wyniesie minimum 1,5 promila, będą mogli pożegnać się z autem. Samochód można stracić również w sytuacji, kiedy spowoduje się wypadek, mając 0,5 promila alkoholu w organizmie lub w przypadku recydywy.

"Gdy kierowca nie jest właścicielem pojazdu, który prowadził, a przykładowo jechał autem służbowym czy leasingowanym, samochód nie zostanie skonfiskowany, ale za to kierowca będzie musiał zapłacić karę finansową równą wartości pojazdu" – przypominali w połowie marca policjanci z Jaworzna.

Idź do oryginalnego materiału