Podejrzany ws. tragedii na S7 przerwał milczenie. Tak tłumaczy się Mateusz M.

natemat.pl 9 godzin temu
W wyniku tragicznego karambolu na trasie S7 w pobliżu Gdańska zginęło czworo dzieci. W sprawie podejrzany jest kierowca tira Mateusz M. Mężczyzna właśnie publicznie zabrał głos. – Nikomu nie chciałem krzywdy zrobić. Sam przed sobą nie jestem w stanie tego wytłumaczyć – powiedział "Faktom" TVN.


Jak podało TVN24, śledczy ustali, iż Mateusz M. nie był ani pijany, ani pod wpływem narkotyków. Nie korzystał także z telefonu, a samochód nie był przeładowany.

Podejrzany ws. wypadku na S7 zabrał głos po tragedii


Kierowca tira w rozmowie z reporterką "Faktów" TVN powiedział teraz: – Gdybym mógł cofnąć czas, to zrobiłbym cokolwiek innego.

Próbował sobie też przypomnieć moment wypadku. – Głuchy dźwięk rozbijanych aut, jedno za drugim. Oczywiście, iż nikomu nie chciałem krzywdy zrobić. Sam przed sobą nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Nie wiem, co się zadziało – opowiadał Mateusz M.

Do sprawy odniosła się również żona mężczyzny. – Nasza córka jest w wieku tamtych dzieci i, patrząc na nią nawet, od razu myślimy o nich – powiedziała pani Anna, żona Mateusza M.

– My jesteśmy rodzicami, którzy też pochowali dziecko, i wiem, iż nie ma takich słów, które przyniosą ulgę. Być może kiedyś znajdą w sobie tyle siły, żeby spróbować w pewnym sensie nam wybaczyć – poprosiła kobieta.

Dodajmy także, iż w poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Mariusz Duszyński przekazał naTemat.pl, iż sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury o tymczasowe aresztowanie 37-letniego kierowcy. Śledczy powiedział wówczas, iż decyzja sądu była dla niego zaskoczeniem.

W piątek prokuratura złożyła zażalenie na tę decyzję.

Sąd nie zdecydował o tymczasowym areszcie dla kierowcy tira


Jak uargumentował sąd swoją wcześniejszą decyzję? Zapytaliśmy o to wtedy rzecznika Sądu Okręgowego w Gdańsku, który odpowiada za kontakty z mediami w tej sprawie. – Sąd Rejonowy uznał, iż tutaj nie ma przesłanek do tymczasowego aresztowania – podkreślił w czasie rozmowy z naTemat.pl rzecznik prasowy gdańskiego SO ds. pionu karnego Mariusz Kaźmierczak.

Następnie wyliczył, jakie przesłanki wskazał w sądzie prokurator. – Po pierwsze – obawę zagrożenia surową karą, a po drugie była to obawa ucieczki bądź ukrycia się podejrzanego – wskazał rzecznik, dodając, iż "sąd stwierdził, iż żadna z tych przesłanek nie zachodzi w tej sprawie".

– o ile chodzi o ucieczkę bądź jakikolwiek inny sposób bezprawnego utrudnianie postępowania, to sąd rejonowy stwierdził, iż podejrzany ma stałe miejsce pobytu, ustabilizowaną sytuację życiową i rodzinną. Prawdopodobieństwo, iż to wszystko rzuci teraz i będzie się ukrywał, jest niewielkie – wyjaśnił nam sędzia Mariusz Kaźmierczak.

Jednocześnie poinformował, iż "jeżeli chodzi o sam materiał dowodowy, to on już został w dużej mierze zabezpieczony". – Sąd Rejonowy stwierdził, iż podejrzany nie będzie miał wpływu na dalsze czynności dowodowe – zauważył rzecznik.

W kwestii zagrożenia surową karą, jak mówił sędzia, "Sąd Rejonowy podkreślił, iż tymczasowy areszt, jak każdy inny środek zapobiegawczy, jest stosowany tylko i wyłącznie w celu zapewnienia zabezpieczenia prawidłowego biegu postępowania".

Idź do oryginalnego materiału