Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, iż w naszym kraju potrzebna jest pilna zmiana przepisów. Piesi czują, iż są bezkarni? Ewentualne stawki mandatów nie są dla nich przecież żadnym problemem. Zadaję sobie pytanie, dlaczego za takie samo zachowanie kierowcy mają płacić więcej, niż piesi? Dlaczego kierowców zawsze trzeba karać niezwykle surowo, a na wybryki pieszych przymykamy oko?
Przepisy dotyczące pieszych moim zdaniem nie są w naszym kraju zbyt udane. Nie chodzi tutaj już choćby o ten przepis z pierwszeństwem na przejściach dla pieszych, który swoją drogą też nie należy do najlepszych. Często powoduje on więcej kłopotów, niż korzyści. Ale nie o tym teraz. Chodzi o to, iż potrzebna jest pilna zmiana przepisów. Chodzi o to, aby piesi za swoje nieodpowiedzialne zachowanie odpowiadali w takim samym stopniu, jak kierowcy samochodów. Dlaczego tutaj mamy przymykać oko?
Na kanale „Stop Cham” opublikowane zostało niezwykle interesujące nagranie. Nagranie, które może mrozić krew w żyłach. Samochód wyposażony w kamerkę zbliża się do skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Samochody na pozostałych pasach stoją, ponieważ mają czerwone światło. Natomiast w przypadku pasa do skrętu w lewo kierowca ma światło zielone. Światło zielone – jedziemy, prawda? W tym momencie tuż przed koła wybiega mu matka z dzieckiem. Poruszają się oczywiście na czerwonym świetle.
„Było o krok od tragedii! Gdyby żona zareagowała sekundę później, to zarówno nieodpowiedzialna matka jak niczemu niewinne dziecko wylądowaliby w szpitalu albo gorzej. Często pisze się o tym, iż to kierowcy narażają pieszych na niebezpieczeństwo, a milczy się o tym, iż piesi sami postępują bardzo nieodpowiedzialnie i narażają siebie i innych. Jak widać na nagraniu żona jechała zgodnie z przepisami, miała zielone światło, a piesi czerwone. Na przystanku stał tramwaj i to prawdopodobnie na niego spieszyła się matka z dzieckiem. Czy naprawdę warto tak bardzo ryzykować tylko po to by zdążyć na tramwaj? Zamiast być wcześniej w domu można w ogóle do niego nie dotrzeć, zniszczyć życie sobie i komuś innemu” – czytamy w opisie nagrania na kanale „Stop Cham”.
Jak wyglądają przepisy?
Nie trzeba być geniuszem aby określić tutaj kto ponosi winę za stworzenie zagrożenia. Jakakolwiek dyskusja ma związek z tym, iż żyjemy w społeczeństwie które za wszelką cenę chce „tępić” kierowców. choćby kiedy sprawca jest oczywisty, nie wiadomo dlaczego, zaraz znajdują się „eksperci”, którzy za wszelką cenę szukają drugiego dna. choćby w sytuacjach, w których żadnego drugiego dna nie ma. Kierowca jedzie, bo ma zielone światło. Pod koła wbiega mu matka z dzieckiem, która przebiega na czerwonym świetle. Ale od razu muszą się pojawić komentarze, iż przecież prędkość, iż ostrożność i tak dalej. To jest to popularne „odwracanie kota ogonem”? Robienie winnego z poszkodowanego?
W przypadku przejechania np. przez skrzyżowanie na czerwonym świetle kierowca może dostać 500 zł mandatu i 15 punktów karnych. Pieszemu za bliźniacze wykroczenie, czyli wejście na przejście dla pieszych przy czerwonym świetle, grozi już ledwie 200 zł. Dlaczego? Kiedy kierowca korzysta z telefonu podczas jazdy, grozi mu 500 zł i 12 punktów karnych. Dlaczego pieszemu za korzystanie z telefonu podczas przechodzenia przez przejście grozi już tylko 300 zł? Kompletnie nie rozumiem takich podwójnych standardów.
Mam wrażenie, iż piesi w naszym kraju traktowani są pobłażliwie. Jedyny przepis, który może zadziałać na wyobraźnię, to ten z torowiskiem. Za nieodpowiednie zachowanie pieszy dostanie tam tyle samo, co kierowca samochodu, czyli 2000 zł. I nie rozumiem dlaczego takiej równości nie ma w innych bliźniaczych wykroczeniach? Może to sprawiłoby, iż taki rozkojarzony pieszy na drodze w końcu zacznie myśleć? Ale skoro wychodzimy z założenia, iż pieszy na drodze ma mieć pierwszeństwo przed samochodem… to chyba nic mnie już nie zdziwi. Ale przecież tutaj „nikomu nic się nie stało”, więc nie ma problemu, prawda?