45-latek usłyszał zarzuty złamania zakazu i prowadzenia w stanie nietrzeźwości w stanie recydywy. Mógłby uniknąć kary, gdyby nie to, iż przez pomyłkę wjechał.... na plac przed Komendą Stołeczną Policji z wyłączonymi światłami w samochodzie.
Jak mówi Edyta Adamus z Komendy Stołecznej Policji, obecny na miejscu policjant ruszył do interwencji, gdy kierowca zaczął uciekać.
- Funkcjonariusz gwałtownie dobiegł do drzwi kierowcy, otworzył je i wyciągnął klucze ze stacyjki, tym samym uniemożliwiając mu dalszą jazdę - tłumaczy.
Kierowca został obezwładniony i zatrzymany.
- Kierowca był nietrzeźwy i miał we krwi prawie 3 promile alkoholu. Przybyli na miejsce policjanci, znaleźli w pojeździe narkotyki, do których posiadania przyznał się 24-letni pasażer. Jakby tego było mało, kierowca Nissana posiadał dożywotny zakaz prowadzenia pojazdów, a dodatkowo tego dnia brał udział w kolizji z miejsca, w której uciekł - wskazała Edyta Adamus.
Za każde z przestępstw grozi mu do 5 lat więzienia.