Autostrada A4 zamieniła się we wtorkowe popołudnie w tor przeszkód. 52-latek za kierownicą BMW jechał jak szalony, zajeżdżał drogę, hamował bez powodu, aż w końcu wylądował w rowie. Gdy na miejsce dotarła policja, udawał, że… to nie on prowadził! Na szczęście wszystko widział czujny świadek.
Do groźnie wyglądającej sytuacji doszło we wtorek (10 czerwca) na autostradzie A4. 52-letni kierowca BMW przez kilka kilometrów siał postrach wśród innych uczestników ruchu. Według relacji świadków mężczyzna jechał bardzo niebezpiecznie – przyspieszał, gwałtownie hamował i zajeżdżał drogę innym kierowcom.
Na jego zachowanie natychmiast zareagował jeden z jadących za nim kierowców. Zadzwonił pod numer alarmowy 112 i cały czas informował służby, gdzie znajduje się podejrzanie poruszające się BMW.
W miejscowości Bielany, niedaleko Jawora, cała szalona jazda zakończyła się w przydrożnym rowie. Kierowca stracił panowanie nad autem i wypadł z drogi. Gdy na miejsce dotarli policjanci, zastali przy aucie mężczyznę, który zarzekał się, iż to nie on prowadził. Problem w tym, iż nie potrafił wskazać, kto niby miał siedzieć za kierownicą.
Dzięki szybkiej reakcji świadka i jego jednoznacznemu wskazaniu sprawcy, funkcjonariusze nie mieli wątpliwości, kto odpowiada za tę groźną sytuację.
Badanie alkomatem potwierdziło – 52-latek miał niespełna 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna został zatrzymany i noc spędził w policyjnym areszcie.
Dzięki zdecydowanej postawie świadka, który nie przeszedł obojętnie obok niebezpiecznej jazdy, być może udało się zapobiec tragedii.