Jak relacjonuje autor nagrania, chciał znaleźć miejsce parkingowe, ale nie szło mu najlepiej. Na początku wideo widzimy jak zawraca i dojeżdża do skrzyżowania, chcąc pewnie poszukać szczęścia na innej ulicy. Niestety zapomniał o przepisach ruchu drogowego.
Nagrywający nie rozumie, co to żółte światło. Dostał bardzo bolesną lekcję
Na skrzyżowaniu stał już Hyundai, a za nim nie było miejsca, ponieważ znajdowało się tam przejście dla pieszych oraz przejazd dla rowerów. Autor nagrania początkowo zatrzymał się prawidłowo, ale już po chwili dojechał do Hyundaia, blokując przejście dla pieszych. W tym czasie nadeszli piesi, czego nasz bohater chyba nie przewidział. Chciał cofnąć z przejścia, zupełnie ignorując to, iż piesi zaczęli obchodzić jego auto właśnie z tyłu. Jak wyjaśnia nagrywający:
Potrąciłem czworo ludzi na pasach tak mocno, iż „wymagali hospitalizacji”… Na nagraniu widać z jakim impetem „wjeżdżam jednej osobie na stopę, drugą uderzyłem w kolano”. Dwie starsze panie twierdzą, iż ich nie uderzyłem, ale musiały odskoczyć i teraz ich kostka boli. Efekt? Po 74minutach czekania na policję starsze panie zapomniały którą boli która noga.
Nie mamy jak zweryfikować, czy rzeczywiście doszło do kontaktu, ale reakcja pieszych była bardzo agresywna. Żadna osoba nie wygląda jednak na poszkodowaną, więc jeżeli rzeczywiście do czegoś doszło, to do trącenia autem. Widać zresztą, iż pojazd przejechał dosłownie kilka centymetrów z minimalną prędkością. Mimo to piesi nie dali za wygraną i zaczekali na przyjazd policji, pomimo prób porozumienia podejmowanych ze strony kierowcy.
Policjanci podobno byli wyrozumiali dla kierowcy i nie kwapili się z karaniem go. Nie mieli jednak wyjścia i nagrywający otrzymał mandat na 2500 zł oraz 15 punktów karnych. Kierowca oraz osoby które upubliczniły jego nagranie zastanawiają się, czy taka kara jest adekwatna. Zwłaszcza, iż kierowca miał już na koncie 10 punktów, więc po przyjęciu mandatu otrzymał wezwanie na powtórny egzamin. jeżeli go nie zda, straci prawo jazdy. Czy słusznie?
Naszym zdaniem cała sytuacja jest kuriozalna, a reakcja pieszych niepotrzebna, bardzo przesadzona i słusznie kierowca zgłosił, iż piesi go zaatakowali i uszkodzili mu lusterko. Nie zmienia to faktu, iż sam jest sobie winien. Twierdzi, iż wjechał na pasy bo „źle ocenił sytuację”, ale tam nie było czego oceniać. Gdyby Hyundai ruszył i nagle się zatrzymał, to byłaby jakaś podstawa do twierdzenia, iż wydawało się, iż nagrywający może ruszyć. Nie mógł, a mimo tego to zrobił. A później cofał na przejściu dla pieszych, zupełnie nie obserwując sytuacji wokół samochodu.
Nie zmienia to tego, jak działają przepisy. One nie rozróżniają, czy kierowca tylko dotknął pieszego, czy może wjechał w niego z impetem. jeżeli doszło do kontaktu, mówimy o potrąceniu. Podobnie jak nie trzeba nikomu zniszczyć samochodu, żeby doszło do stłuczki. Policjanci mieli zeznania czterech osób, które wcale nie musiały kłamać. jeżeli tylko kierowca dotknął którejś z nich cofając, było to potrącenie. Natomiast grozi mu utrata prawa jazdy nie dlatego, iż doprowadził do tej sytuacji, ale także dlatego, iż wcześniej popełnił inne wykroczenia. Tak to niestety działa.