Pies służbowy w autobusie szczekał i oparł łapy o deskę rozdzielczą, próbując ostrzec kierowcę: a potem kierowca zobaczył coś niesamowitego…

newskey24.com 12 godzin temu

Pies służbowy w autobusie zaczął szczekać i oparł łapy o deskę rozdzielczą, jakby próbował ostrzec kierowcę. W końcu ten zrozumiał, o co chodzi…
W autobusie miejskim siedział policjant w mundurze. Obok niego, na przednim siedzeniu, spokojnie leżał jego wierny owczarek niemiecki, Bryś. Dla pasażerów nie było to nic dziwnego pies nie sprawiał kłopotów, spokojnie patrzył przez okno, obserwując migające za szybą krajobrazy, jakby cieszył się spokojną podróżą.
Ale nagle, w połowie drogi, wszystko się zmieniło.
Uszy Brysia nagle się zjeżyły. Jego wzrok stał się skupiony, jakby wyczuł coś niepokojącego. Najpierw cicho zawarczał, a potem zerwał się z miejsca i rzucił w stronę kierowcy.
Pies oparł łapy o deskę rozdzielczą, przycisnął nos do szyby i zaczął głośno szczekać. Szczekanie było ochrypłe, pełne niepokoju, jakby domagał się natychmiastowej reakcji. Drapał łapą po desce, to znów wpatrywał się w drogę, a potem odwracał do kierowcy, jakby próbował coś powiedzieć.
Kierowca autobusu, mężczyzna około pięćdziesiątki, początkowo starał się ignorować zachowanie psa. Autobus był pełen ludzi nie mógł ryzykować. Trzymał mocno kierownicę, nie dając się rozproszyć. Ale Bryś nie ustępował szczekał coraz głośniej, napierał na kierownicę, aż w końcu kierowca sam spojrzał przed siebie.
O Boże! krzyknął i gwałtownie wcisnął hamulec.
Autobus zatrzymał się z piskiem opon. Pasażerowie podskoczyli na siedzeniach, niektórzy krzyknęli z zaskoczenia, ale kierowca choćby na nich nie spojrzał. Jego oczy były wbite w drogę, gdzie rozgrywała się przerażająca scena: ogromny karambol. Kilka samochodów zderzyło się ze sobą, niektóre leżały na dachu, inne były całkowicie rozbite.
Na jezdni i poboczu leżeli ranni, niektórzy próbowali się podnieść, inni jęczeli z bólu. W powietrzu unosił się dym, czuć było benzynę i spaloną gumę.
Kierowca zrozumiał kilka sekund dłużej, a ich autobus wpadłby w tę katastrofę. Setki istnień dzieci, starszych ludzi mogłyby zginąć.
A to Bryś pierwszy wyczuł zagrożenie. Gdyby nie jego czujność, jego rozpaczliwe szczekanie, autobus mógłby wpaść w sam środek tej masakry.
Pasażerowie powoli zdawali sobie sprawę, iż uniknęli tragedii. Wszyscy patrzyli na Brysia, który wciąż stał przy przedniej szybie, czujny i gotowy do działania.
Policjant pogładził psa po karku i cicho powiedział:
Dobry pies. Uratowałeś nam wszystkim życie.

Idź do oryginalnego materiału