Ostatni gest załogi przed katastrofą. Po chwili zniknęli z radarów

zycie.news 23 godzin temu
Zdjęcie: Samolot runął na ziemię, screen Youtube @thesun


Zaledwie kilka minut po starcie z międzynarodowego lotniska w Ahmadabadzie rozbił się samolot pasażerski Air India. Maszyna miała lecieć do Londynu Gatwick. Na jej pokładzie znajdowały się 244 osoby. Gdy Boeing 787-8 Dreamliner runął w dzielnicy Meghani, niebo nad miastem spowiła czarna chmura dymu, a ciszę poranka przerwały syreny.

Zanim maszyna uderzyła w ziemię, piloci zdążyli jeszcze wysłać dramatyczny sygnał "mayday" – międzynarodowe wezwanie pomocy, zarezerwowane wyłącznie dla sytuacji zagrażających życiu. To świadectwo zimnej krwi i zawodowego refleksu. Chociaż lot AI171 trwał ledwie kilka chwil, jego ostatnie sekundy miały w sobie napięcie całej wieczności.

Ekspert lotniczy Piotr Czarnowski na antenie Polsat News ujawnił, iż załoga była w pełni świadoma krytycznego zagrożenia. Próbowano nawiązać kontakt z wieżą, by zaalarmować służby naziemne i przygotować się na możliwe awaryjne lądowanie. Niestety, dramatyczna reakcja okazała się bezsilna wobec skali awarii, która nastąpiła.

Ostatni kontakt radarowy z samolotem zanotowano na wysokości zaledwie 180 metrów. Chwilę później maszyna runęła w rejon zamieszkały, wzniecając ogromny pożar. Świadkowie mówią o eksplozji i ogromnym huk, który zbudził całe osiedla. Nad dzielnicą Meghani unosiły się kłęby czarnego dymu – widok, którego nie sposób zapomnieć.

Na pokładzie samolotu znajdowali się głównie obywatele Indii, ale również pasażerowie z Wielkiej Brytanii, Portugalii i Kanady. Ich los wciąż pozostaje niepewny – służby ratunkowe walczą z czasem, próbując przebić się przez zgliszcza kadłuba.

Choć lotnictwo od lat należy do najbezpieczniejszych form podróżowania, ta tragedia dobitnie pokazuje, iż technologia, procedury i człowiek – wciąż tworzą układ, w którym najmniejszy błąd może mieć potężne konsekwencje. Air India już zapowiedziała pełne śledztwo we współpracy z indyjską Dyrekcją Generalną Lotnictwa Cywilnego. Na miejsce mają przybyć również międzynarodowi eksperci.

Tymczasem świat obserwuje z niepokojem. Ostatnie nagrania z miejsca katastrofy zalewają media społecznościowe, a rodziny pasażerów walczą z najgorszym lękiem: ciszą, która trwa za długo.

Katastrofa AI171 to nie tylko dramat techniczny. To historia setek ludzkich istnień – pasażerów, załogi, rodzin, które czekają, słuchają i modlą się o cud. To przypomnienie, iż za każdą liczbą kryje się twarz, głos, historia. I iż każdy „mayday” to echo dramatu, który rozgrywa się w powietrzu – i ląduje głęboko w ludzkich sercach.

Idź do oryginalnego materiału