Zwykły start śmigłowca mógł przerodzić się w dramatyczny wypadek. Tylko refleks pilota uchronił załogę Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przed zderzeniem z linią energetyczną. Choć nikt nie ucierpiał, eksperci nie mają wątpliwości – popełniono poważne błędy, a sytuacja była o krok od katastrofy

Fot. Warszawa w Pigułce
O włos od tragedii. Śmigłowiec LPR o mało nie zderzył się z linią energetyczną
Podczas rutynowego startu doszło do groźnego incydentu, który mógł zakończyć się katastrofą. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w ostatniej chwili uniknął kolizji z liniami średniego napięcia. Eksperci zgodnie przyznają – błędy pilota były poważne, a sytuacja w powietrzu wymknęła się spod kontroli.
Niebezpieczne chwile nad ziemią
Nagranie z momentu startu, udostępnione przez serwis Remiza.pl, wywołało poruszenie wśród internautów i środowiska lotniczego. Widać na nim, jak śmigłowiec niebezpiecznie zakołysał się w powietrzu, omijając przeszkodę w ostatnich sekundach. Jak podaje TVN24, powodem było niezauważenie przez pilota linii energetycznej przebiegającej w poprzek trasy wznoszenia maszyny.
– Manewr wyglądał nieskoordynowanie i niebezpiecznie – ocenił Dominik Punda, ekspert lotniczy, zaznaczając, iż jedyną możliwą opcją była ucieczka w górę. Na pokładzie śmigłowca znajdował się tylko personel – pilot, lekarz i ratownik. Nikt nie ucierpiał, a maszyna nie została uszkodzona.
Błędy na każdym etapie lotu
Bartłomiej Florczak z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego podkreślił, iż błąd popełniono już przy samym starcie – nieznajomość przeszkód terenowych powinna skłonić pilota do wykonania startu pionowego, a nie płaskiego. – Start pionowy jest trudniejszy, ale w tym przypadku znacznie bezpieczniejszy – zaznaczył.
Eksperci krytycznie ocenili też decyzję o kontynuowaniu lotu mimo ryzyka. Pilot nie zdecydował się na awaryjne lądowanie, ale poleciał do bazy w Lublinie, gdzie śmigłowiec został poddany testom.
Pilot zawieszony, ale nie przekreślony
Po incydencie pilot został zawieszony i czekają go dodatkowe szkolenia. – To młody, zaangażowany pilot, który wcześniej pracował na symulatorze. Trzeba mu dać szansę – powiedział prof. Robert Gałązkowski, były dyrektor LPR, w rozmowie z TVN24.
Pilot odbędzie serię kontrolowanych lotów pod okiem doświadczonego dowódcy. Choć nikt nie ucierpiał, incydent pokazał, jak cienka granica dzieli rutynową misję od tragedii – i jak ważne są refleks, wiedza terenowa oraz przestrzeganie procedur w pracy załóg ratowniczych.