Wychodzi na jaw coraz więcej bulwersujących faktów dotyczących wstrząsającego wypadku, do jakiego doszło w Warszawie w nocy z soboty na niedzielę. Około godz. 1.30 na Trasie Łazienkowskiej volkswagen arteon z dużym impetem wjechał w tył osobowego forda, w którym znajdowała się czteroosobowa rodzina. Do szpitala trafiła matka i dwójka dzieci. Ich ojciec zginął na miejscu. Nagranie z miejsca wypadku trafiło do sieci.
Prokuratura: czterech mężczyzn opuściło pojazd i udało się w nieustalonym kierunku
Na początku pojawiły się informacje, iż volkswagenem jechały cztery osoby — trzech mężczyzn w wieku 22, 27 i 28 lat. Wszyscy byli nietrzeźwi. Ten pierwszy miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie, dwaj pozostali — ponad promil. Jechała z nimi również kobieta, która została ciężko ranna i trafiła do szpitala.
Dziennikarze „Gazety Wyborczej” ustalili nieoficjalnie, iż w volkswagenie znajdowała się jeszcze piąta osoba. Potwierdziła nam to dziś już oficjalnie prokuratura. Wiadomo też, jak zachowywały się te osoby tuż po wypadku.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wstrząsający wypadek na Trasie Łazienkowskiej, auto zostało zmiecione z drogi. Piąty mężczyzna miał uciec przed policją
— Mogę potwierdzić, iż w volkswagenie, który uderzył w samochód, którym poruszała się czteroosobowa rodzina, znajdowało się pięć osób — czterech mężczyzn oraz kobieta. Bezpośrednio po zderzeniu czterech mężczyzn opuściło pojazd i udało się w nieustalonym kierunku, pozostawiając w aucie ciężko ranną, nieprzytomną kobietę. Dopiero interwencja osób, które przejeżdżały obok i widziały to zdarzenie, doprowadziła do tego, iż ta kobieta zostały wyjęta z tego samochodu — relacjonuje w rozmowie z Onetem prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Natomiast policjanci po przyjechaniu na miejsce zajęli się m.in. namierzeniem i wyłapaniem mężczyzn, którzy uciekli jeszcze przed ich przybyciem. — Trzech mężczyzn z tych czterech, którzy oddalili się z miejsca zdarzenia, zostali przez funkcjonariuszy niedługo potem zatrzymani do dyspozycji prokuratury. Do zatrzymań doszło w różnych miejscach, po oddaleniu się z miejsca zdarzenia, jeszcze przed przybyciem policji. Czwarty mężczyzna, czyli piąta osoba z volkswagena, jest w tym momencie poszukiwany. Jego zatrzymanie to tylko kwestia czasu, bo znamy jego tożsamość — tłumaczy prok. Skiba.
Jest jeszcze inne nagranie z miejsca wypadku
Jak informowała „GW”, mężczyzna ten miał pojawić się w szpitalu, ale potem również z niego uciec. Policja i prokuratura nie potwierdzają nam na razie tych informacji. Wiele natomiast wskazuje na to, iż to on mógł kierować autem — wszyscy jego koledzy zapewniają konsekwentnie, iż żaden z nich nie siedział za kółkiem. To również będzie przedmiotem śledztwa.
— O godz. 10 do prokuratury wpłynęły materiały w tej sprawie. Są dość obszerne, więc prokurator prowadzący sprawę musi się z nimi jeszcze szczegółowo zapoznać. Trzy zatrzymane do tej pory osoby nie usłyszały na razie żadnych zarzutów. Prokurator, po przeanalizowaniu dokumentów, będzie podejmował decyzje co do dalszego toku postępowania. Mężczyźni zostaną prawdopodobnie dziś przesłuchani, tylko nie wiadomo na tym etapie, czy w charakterze świadków czy podejrzanych — wyjaśnia Piotr Skiba.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej potwierdza, iż oprócz nagrania zamieszczonego w sieci przez „Miejskiego Reportera”, śledczy dysponują jeszcze innym, przekazanym przez świadka. Na razie nie chcą jednak ujawniać, co na nim jest.
Pytamy, co w przypadku, gdy żadna z osób z volkswagena nie przyzna się, iż nim kierowała. — Będzie analizowany szczegółowo materiał dowodowy, by to ustalić. Będą analizowane opinie biegłych, zeznania świadków i zatrzymanych, ślady w samochodzie. Zresztą obrażenia zatrzymanych osób i ich rodzaj również mogą nam wskazać, w których miejscach się znajdowały się one w chwili wypadku. Spodziewam się, iż to będzie bardzo trudne postępowanie — przyznaje prok. Skiba.