Aspirant Bartosz Skrzypek z KP PSP w Krasnymstawie, w czasie wolnym od służby, który spędzał w Rzeszowie, udaremnił jazdę kompletnie pijanego kierowcy. – Mogło dojść do tragedii – podkreśla w rozmowie z „Nowym Tygodniem” dzielny strażak.
9 listopada aspirant Bartosz Skrzypek z krasnostawskiej straży pożarnej miał wolne i przebywał akurat w prywatnych sprawach w Rzeszowie. W pewnej chwili postanowił odwiedzić jedną z Żabek znajdujących się na ul. Podgórskiej. – Gdy stałem w kolejce do kasy moją uwagę zwrócił mężczyzna stojący przede mną, wyraźnie znajdujący się pod wpływem alkoholu – opowiada Nowemu Tygodniowi aspirant. Po kilku minutach strażak opuścił sklep by udać się do swojego auta. Nagle zobaczył inny samochód, który wjechał w elektryczną hulajnogę. Gdy podszedł bliżej za jego kółkiem dostrzegł… tego samego człowieka, który przed chwilą pijany w Żabce robił zakupy. – Siedział w odpalonym pojeździe i próbował cofać. Bez wahania wyłączyłem zapłon i zabrałem mu kluczyki, nie mógł przecież w takim stanie prowadzić – opowiada Skrzypek.
Gdy aspirant z kierowcą znajdującym się pod wpływem alkoholu czekali na policję, pod sklep podjechał jeszcze inny samochód. Ku zdumieniu krasnostawskiego strażaka, jego kierowca przyznał, iż widział wcześniej jak zatrzymany mężczyzna jeździ zygzakiem po rzeszowskich ulicach, a mimo to nie zareagował. – Taką znieczulicę trzeba piętnować, przecież skutki jazdy takiego pijanego człowieka mogły być tragiczne – zauważa pan Bartosz.
Przybyły na miejsce policyjny patrol potwierdził, iż zatrzymany, ok. 50-letni kierowca, ma 2 promile alkoholu. (kg)