Najbardziej pechowy kierowca Yarisa i tak miał szczęście. Dachowanie na S7

spidersweb.pl 1 rok temu

Dachowanie na S7 wyglądało groźnie, ale na szczęście obyło się bez ofiar. Wystarczy zagapić się na sekundę, by zrobiło się bardzo niebezpiecznie.

Jedziesz sobie spokojnie i przepisowo, podążając za innym pojazdem po trasie szybkiego ruchu. Jest szeroko, pogoda dopisuje, widoczność jest świetna, prawdopodobnie słuchasz miłej piosenki w radiu lub śledzisz ulubiony podcast. Nagle dostajesz mocny strzał w bok samochodu, a chwilę później wisisz na pasach w wozie leżącym na dachu. Wokół leży mnóstwo szkła, jesteś oszołomiony i ogłuszony.

Tak wyglądał piątek z perspektywy kierowcy czerwonej Toyoty Yaris

Cała sytuacja została uwieczniona na filmie z kanału „Stop Cham”. Sytuacja miała miejsce na S7 pod Elblągiem. W zdarzeniu brały udział dwa nieduże samochody – czyli wspomniany Yaris, a także Mazda 2. Co się stało? Kierowca Mazdy ewidentnie się zagapił i nie zauważył, iż czerwony (a podobno to bezpieczny kolor…) Yaris robi się coraz większy. Czy to kwestia obsługi telefonu podczas jazdy? Nie mam na to oczywiście żadnych dowodów, ale szanse są spore. Mógł też np. zajrzeć do tyłu do dzieci albo… po prostu zbyt długo szukać stacji w radiu.

Gdy zobaczył, iż uderzenie w tył Yarisa jest już niemal pewne, zaczął paniczną ucieczkę. Patrząc na nagranie widać, iż wyszłoby o wiele lepiej, gdyby po prostu najechał na zderzak Toyoty. Człowiek walczący za kierownicą o to, by nie spowodować wypadku, nie kalkuluje jednak w ten sposób, bo i nie ma na to czasu. Najpierw Mazda uderzyła w barierki, po czym mocno się od nich odbiła i wjechała w bok Toyoty. Prawa fizyki błyskawicznie zrobiły swoje. Uderzenie w takim miejscu, połączone z niezbyt wysoką masą własną Yarisa i dość wysoko położonym środkiem ciężkości sprawiły, iż auto znalazło się na dachu.

Dachowanie na S7 wyglądało bardzo groźnie

Wszystko odbyło się przy „ekspresowych” prędkościach, więc było niebezpiecznie. Na szczęście, jak wynika z opisu pod filmem, obyło się bez rannych. „Po wypadku udzieliliśmy pomocy kierowcy Yarisa, był poraniony przez szkło i prawdopodobnie na tym się skończyło (następnego dnia czuł się dobrze)” – napisano.

Niestety, uwiecznione przez kamerę dachowanie na S7 udowadnia, iż można jechać spokojnie i dostać bardzo niespodziewany „strzał”, który wywróci wszystko do góry nogami. Pokazuje też, iż choćby krótka chwila nieuwagi i dekoncentracji może być początkiem lawiny wydarzeń – czasami tragicznych. Filmik warto obejrzeć jeszcze z innego powodu. Wielkie brawa dla pani jadącej w aucie z kamerą za spokój, opanowanie i reakcję. Zatrzymanie się w bezpiecznym miejscu, zachowanie zimnej krwi, spisanie ze słupka numeru drogi i tego, który to kilometr, a następnie wykonanie telefonu do służb i pomoc poszkodowanym – właśnie tak powinno się robić, gdy jest się świadkiem zdarzenia tego typu. Brawo.

Filmy „ku przestrodze” znajdziesz w tych artykułach:

  • Motocyklista pojechał na wprost z pasa do skrętu. Skończyło się źle. Kto winny?
  • Makabryczny wypadek w Puławach. Niektórzy postanowili obwinić ofiarę
  • W dzieciństwie należy jeździć poza samochodem. O ile chce się na tym zakończyć
Idź do oryginalnego materiału