Zacznijmy od zapięcia pasów. Kiedy wsiadłam do samochodu, w którym miałam rozpocząć swoje doświadczenie na szkoleniowym torze, okazało się, iż robię to niepoprawnie.
Powinnam wyregulować wysokość pasa, nie powinnam prowadzić w puchowej kurtce a zapinanie pasa na wysokości brzucha mogłoby spowodować poważne uszkodzenie organów wewnętrznych podczas na pozór niegroźnego wypadku. Dlaczego? Wytłumaczył mi to Maciej Rajca, szef instruktorów w centrum szkolenia Driveland.
Pierwszą rzeczą, jaką należałoby sprawdzić na pewno jest to, czy pas ma szansę przebiegać naprawdę blisko naszego ciała, a to najczęściej jest zależne od wszelkiego rodzaju ubrań, torebek, plecaków.
Pas powinien przebiegać na dole po biodrach (nie po brzuchu), a w górnej części po klatce piersiowej. o ile mamy w samochodzie regulację wysokości pasa bezpieczeństwa to powinniśmy ustawić ją w taki sposób by przebiegał on po obojczyku, nie dotykając przy tym ani szyi, ani ramienia.
Dobrym nawykiem jest kontrolne napinanie pasa przed ruszeniem. W tym celu pas należy pociągnąć za jego górną część (piersiową) do góry. Powinniśmy poczuć wtedy nacisk w części biodrowej (na dole). Taki zabieg pozwala nam zminimalizować jakikolwiek wstępny luz pomiędzy nami a pasem.
Pamiętajmy również o tym, iż każda osoba niezapięta w pasy w samochodzie jest w trakcie wypadku śmiertelnym niebezpieczeństwem dla wszystkich pasażerów. Poruszający się z dużą energią po kabinie pasażerskiej człowiek może zrobić krzywdę nie tylko sobie. Warto pamiętać o tym, iż nie jest to tylko ryzyko podejmowane przez tę jedną osobę, która pasów nie chce zapiąć.
Zanim włączyłam silnik w nowym Fordzie Kuga zostałam zaproszona na mały test. Usiadłam w fotelu kierowcy na specjalnym torze z zamontowanymi kółkami. Kiedy zwolniła się blokada, ruszyłam i uderzyłam w belkę przede mną. Zabolało. Moje plecy dochodziły do siebie przez kolejne pół godziny. Byłam pewna, iż prędkość, z którą "jechałam" wynosiła minimum 40 km/h. W rzeczywistości było to 5 km/h. Myślę, iż uderzenie w coś z prędkością 20 km/h mogłoby być naprawdę bardzo bolesne, tym bardziej iż jego siła byłaby wtedy 16 razy większa.
Pierwszy moduł to jazda na torze, którego nawierzchnia była imitacją błota śniegowego, z "szarpakiem", który miał wprowadzić mój samochód w poślizg. Moim zadaniem było utrzymać się w swoim pasie ruchu, biegnącym na wprost, oraz zatrzymać się przed ciężarówką w postaci kurtyny wodnej na 70 metrze.
W kolejnym zadaniu miałam zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do zderzenia z "łosiem" w postaci kurtyny wodnej. Zaczęłam od prędkości 30 km/h. Za pierwszym razem mi się nie udało. Natomiast z drugą kurtyną na przeciwnym pasie, która podczas szkolenia pełniła rolę nadjeżdżającego samochodu ledwo udało mi się uniknąć zderzenia. Zostałam poinstruowana przez Maćka, żeby nie patrzeć na przeszkodę, tylko jak najdalej na miejsce, w którym chcę się znaleźć. Moje ręce będą podążać za wzrokiem i przy mniejszej prędkości istnieją większe szanse, iż uda mi się ominąć "łosia". Żebym trzymała nogę nad hamulcem, dzięki temu zaoszczędzę trochę czasu. Udało się. Ominęłam wszystkie przeszkody.
W końcu udało mi się uniknąć zderzenia z kurtynami wodnymi przy prędkości 30 km/h. A to przecież 20 kilometrów wolniej niż dozwolona prędkość w obszarze zabudowanym i aż 60 mniej niż poza nim. Do tego dochodzą takie czynniki jak zmniejszona widoczność, pogorszenie warunków pogodowych czy choćby wymagające zwierzę.
Zwiększyłam prędkość do 50 km/h i uderzyłam we wszystkie przeszkody, a samochód, którym jechałam obrócił się tyłem do kierunku jazdy. Nie miałam żadnych szans, żeby nie uderzyć w kurtyny wodne.
Zapytałam Maćka, co w takim razie powinnam zrobić?
Przede wszystkim "zapobiegać, a nie leczyć". Najważniejsze jest to, by zdać sobie sprawę, iż zagrożenia na drodze musimy dostrzegać i rozpoznawać z dużym wyprzedzeniem, a nie łudzić się, iż można problem "leczyć" dopiero gdy wystąpi, wtedy może być na to już za dużo energii i za mało czasu.
Po pierwsze Zwolnij. Gdy prędkość spada to spada również ilość energii, jaką mamy skumulowaną w swoim samochodzie, a jednocześnie rośnie nam czas na potencjalną reakcję. jeżeli do potencjalnego zagrożenia mamy 100 metrów przestrzeni, to w innym czasie pokonamy ten dystans jadąc 90 km/h (około 4 sekundy), a w zupełnie innym czasie pokonamy go jadąc 70 km/h (około 5 sekund).
Utrzymuj dystans od innych samochodów. jeżeli jadąc za innym samochodem policzymy, iż trzymamy do niego na przykład 4 sekundy odstępu, to sami możemy zadać sobie pytanie: Czy mam absolutną pewność, iż te 4 sekundy to wartość, która daje mi komfort i wystarczy mi do tego, by naprawić błąd innego kierowcy bądź swój w razie potrzeby?
Noga z gazu i nad hamulec. o ile z daleka dostrzegamy miejsce potencjalnie dla nas groźne, możemy też wstępnie przygotować się do podjęcia na przykład awaryjnego hamowania. Możemy, przełożyć nogę tuż nad hamulec, dzięki czemu nie tylko będzie większa szansa na precyzyjne użycie pedału hamulca, minimalizując ryzyko ześlizgnięcie się stopy to jeszcze zyskamy czas, w którym normalnie musielibyśmy tę stopę przełożyć z pedału gazu. jeżeli uda nam się tym zabiegiem oszczędzić przykładowo 0,5 sekundy to finalnie, przy 70 km/h jest to o 10 metrów krótsza droga zatrzymania.
Kolejnym testem była droga hamowania. Tu zaskoczeniem dla mnie było zwiększenie prędkości o "jedyne" 5 km/h, co przy 50 km/h robiło różnicę 10 metrów. Tyle dłuższa była droga hamowania. Dowiedziałam się również, iż prowadzenie samochodu dla człowieka jest bardzo nienaturalne, szczególnie pod kątem prędkości. Dobrze wytłumaczył mi to mój instruktor.
W procesie ewolucji nigdy nie jeździliśmy samochodami. Biegaliśmy, jeździliśmy konno, ale zakres tych prędkości, które znamy jako gatunek nie sięgał nigdy wcześniej 140 km/h. Tak naprawdę masowa możliwość prowadzenia samochodu pojawiła się kilkadziesiąt lat temu. Od tamtej pory nasza percepcja została "wrzucona na głęboką wodę" i niestety poruszanie się z takimi prędkościami nie jest dla nas jako ludzi ani intuicyjne, ani naturalne.
W dalszej części szkolenia próbowałam przy różnych prędkościach (30, 40 i 50 km/h) utrzymać pojazd w swoim pasie na zakręcie, czy pokonać bardzo wymagający tor z wąskimi pasami i ostrymi zakrętami. Wszystko w gorszych i bardziej wymagających warunkach pogodowych. I pewnie większość osób pomyśli, iż to złe warunki pogodowe, śliska nawierzchnia czy ograniczona widoczność są najczęstszymi przyczynami wypadków na drogach. Nic bardziej mylnego. Według raportu Komendy Głównej Policji w 2023 roku najwięcej wypadków miało miejsce we wrześniu, czerwcu oraz w lipcu, podczas bardzo dobrych warunków atmosferycznych. Dlaczego tak się dzieje?
Często, zwłaszcza gdy zbliża się okres zimowy, można usłyszeć komunikaty o tym, że: "Jak jest ślisko, to trzeba uważać". Niestety takie zdanie jednocześnie może sugerować, iż jak jest ładnie i przyczepnie to uważać już nie musimy. Im bardziej jest ślisko tym proporcjonalnie musimy bardziej zwolnić, ale nie zapominajmy o tym, iż prawa fizyki obowiązują nas na każdej nawierzchni i w każdych warunkach.
Podczas szkolenia miałam przyjemność jeździć nowym Fordem Kuga. Zarówno z napędem na cztery koła w pełnej hybrydzie i silnikiem o mocy 183 KM oraz modelem z napędem na przednie koła, hybrydą typu plug-in z silnikiem o mocy 243 KM. Wszystko pod okiem instruktorów doskonalenia techniki jazdy, w tym Macieja Rajcy instruktora doskonalenia techniki jazdy z wieloletnim doświadczeniem.
Maciej specjalizuje się w szkoleniu i przygotowaniu zawodników do sportu samochodowego oraz prowadzi szkolenia z zakresu bezpiecznej jazdy. Na co dzień jest również szefem instruktorów w ośrodku Driveland, gdzie dba o program merytoryczny zajęć oraz dobiera i szkoli zespół trenerów.
***
Na szkolenie, które było dla mnie naprawdę mocną lekcją pokory zostałam zaproszona przez markę Ford Polska.