Żona pana Olgierda była zdrową i pełnią sił kobietą. Na początku września trafiła do Szpitala Praskiego z opuchniętym językiem. Przeleżała na oddziale pod kroplówkami kilka godzin, aż w końcu zmarła. Rodzina kobiety jest wstrząśnięta tym, co się stało. Zgłosiła sprawę do prokuratury i oskarża szpital o zaniedbania. — Gdyby nie szpital, żona mogłaby przez cały czas żyć — mówi rozżalony mąż.