Łukasz Żak zszokował choćby sędziego. Niewiarygodne, co zrobił podczas rozprawy

natemat.pl 4 godzin temu
Podczas kolejnej rozprawy w procesie Łukasza Żaka doszło do szokującego incydentu. Podczas zeznań jednego ze świadków mężczyzna zachowywał się skandalicznie. choćby sędzia nie dowierzał w to, co zrobił. Żak jest podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w 2024 roku.


Jak podaje TVN Warszawa, w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście odbyła się kolejna rozprawa w procesie Łukasza Żaka, oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie we wrześniu 2024 roku.

Proces Łukasza Żaka. Niewiarygodne, co zrobił na sali rozpraw


Z uwagi na duże prawdopodobieństwo, iż to on jest sprawcą wypadku, Łukasz Żak przez cały czas pozostanie w areszcie. Podczas czwartkowej rozprawy doszło także do szokującej sytuacji. Chodzi o moment, kiedy zeznawała Natalia J., która była świadkiem zdarzenia.

Kobieta powiedziała przed sądem, iż trzech mężczyzn uniemożliwiło jej udzielenie pomocy rannej Paulinie K. "Zeznała, iż kiedy dotarła na miejsce, trzech młodych mężczyzn kategorycznie zakazało jej podchodzić do rannej Pauliny K., chociaż ta wymagała natychmiastowej pomocy" – opisał "Fakt".

Mężczyźni mieli zachowywać się tak, jakby nie brali udziału w wypadku. To te zeznania zdenerwowały Żaka. Jak powiedział, nie będzie słuchał "oszczerczych kłamstw".

TVN Warszawa opublikował nagranie z sali rozpraw. – Panie Żak, naprawdę trudno mi czytać. Dziwi się pan, iż potem są zarządzenia, jakie są – powiedział do niego sędzia. – Mogę sobie przerwę zrobić? – odparł w pewnym momencie podejrzany.

Potem powiedział do sędziego: – Ja nie mogę się odezwać, bo pan coś do mnie mówi. – Ja nie mówię, tylko realizuję obowiązki procesowe – wyjaśnił mu sędzia. Ostatecznie, po tym jak Żak zażądał opuszczenia sali, został z niej wyprowadzony w kajdankach. Kiedy wstał, było widać, iż jest wzburzony i zirytowany.

Wypadek na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie


W sprawie chodzi o wypadek z września 2024 roku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Kierowca pędził 226 km/h (gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 80 km/h), gdy nagle wpadł z impetem w inny samochód.

Podróżowała nim cała rodzina. Matka z dwójką dzieci: 4-letnim synem i 8-letnią córką trafili do szpitala, a ich ojciec i mąż Rafał P. zginął na miejscu. Z Żakiem w aucie byli natomiast Paulina K., Sara S. i Adam K. Pierwsza z wymienionych osób, dziewczyna sprawcy, również została poważnie ranna.

Bezpośrednio po wypadku na miejsce zdarzenia dojechali znajomi Łukasza Żaka, którzy pomogli mu uciec do Niemiec. Tam, w szpitalu w Lubece, został jednak zatrzymany przez niemiecką policję. Choć Polska wystąpiła o jego ekstradycję, podejrzany nie zgodził się na uproszczoną procedurę, odwlekając swój powrót do kraju.

Ostatecznie, w listopadzie 2024 roku, niemiecki sąd wyraził zgodę na wydanie go polskim służbom w ramach Europejskiego Nakazu Aresztowania. Według opinii biegłych Łukasz Żak w chwili wypadku był pijany i trzymał w ręku telefon komórkowy, którym nagrywał swoją jazdę.

Idź do oryginalnego materiału