Łukasz Ż. po wypadku w Warszawie. Niewiarygodne, co zrobił chwilę później

upday.com 3 godzin temu
Zdjęcie: fot. Policja, Shutterstock


Po tragicznym wypadku w Warszawie, w którym zginął ojciec czteroosobowej rodziny, kierowca Łukasz Ż. uciekł z miejsca zdarzenia, zostawiając rannych na pastwę losu. To, co zrobił potem, wstrząsnęło nie tylko rodziną ofiar, ale i całą Polską – jego zachowanie po tragedii jest niewiarygodne.


Od tygodnia Polska żyje tragicznym wypadkiem w Warszawie, w którym kierowca rozpędzonego samochodu uderzył w auto z czteroosobową rodziną. W wyniku zdarzenia zginął ojciec, a matka i dwójka dzieci zostali ranni, podobnie jak 20-letnia pasażerka pojazdu sprawcy. Kierowca, Łukasz Ż., i jego koledzy uciekli, zostawiając ranną kobietę na miejscu. Rodzina pasażerki ujawniła, iż Łukasz Ż. po wypadku kontaktował się z nimi, a jego zachowanie po tragedii zszokowało wszystkich.

Do wypadku doszło tydzień temu w nocy, na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Volkswagen Arteon, którym podróżowało pięć osób, wjechał w tył Forda z rodziną, która zmierzała w kierunku Pragi. Sprawcy wracali z imprezy na Placu Konstytucji i planowali dalszą zabawę w jednym z klubów.

W wyniku uderzenia samochód rodziny rozbił się o bariery, a 37-letni ojciec zginął na miejscu. Jego partnerka i dzieci w stanie ciężkim trafili do szpitala.

Łukasz Ż., 26-letni kierowca, uciekł z miejsca zdarzenia wraz z trzema kolegami, którzy również porzucili ciężko ranną 20-letnią współpasażerkę. Prokuratura wskazuje, iż mężczyźni mieli wspólnie ustalić wersję wydarzeń i nakłonić Łukasza Ż. do ucieczki. Choć wrócili później na miejsce, nie pomogli rannej, a wręcz utrudniali innym udzielenie jej pomocy. Cała czwórka była pod wpływem alkoholu.

Łukasz Ż. przez kilka dni był poszukiwany listem gończym, aż w końcu został zatrzymany w Niemczech.

Według informacji "Super Expressu", Łukasz Ż. po wypadku nie przejął się losem rannych. Uciekł na kolejną imprezę, gdzie zażywał narkotyki i chwalił się sytuacją. Matka 20-letniej pasażerki przekazała, iż dzwonił do nich po wypadku, a później informował, iż planuje ucieczkę do Hiszpanii, Austrii lub ukrywa się w Warszawie.

Mężczyzna, znany już organom ścigania, czeka teraz na ekstradycję do Polski w ramach europejskiego nakazu aresztowania.

Idź do oryginalnego materiału