Komu zaufać, jeżeli nie najbliższym

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Komu wierzyć, jeżeli nie własnej matce?

Ola pamięta swoje szczęśliwe dzieciństwo, choć teraz ma dwadzieścia pięć lat i w życiu zdążyła już poznać zarówno radości, jak i przykrości, a także zdrady.

Gdy młody i przystojny podporucznik Marek, świeżo po ukończeniu akademii wojskowej, oświadczył się swojej dziewczynie Kasi, ta nie mogła uwierzyć własnemu szczęściu. Spotykali się ponad dwa lata, gdy Marek jeszcze się uczył, a ich randki były rzadkie – kursantów nieczęsto wypuszczano na przepustki.

“Kasiu, chodźmy gwałtownie do urzędu, złożymy papiery, pobierzemy się, a potem ja wyjadę do nowej jednostki, wszystko ogarnę. Ty dołączysz później, będę na ciebie czekał” – mówił Marek, dumny z ukończenia studiów, świeżych dystynkcji i perspektywy zostania statecznym, żonatym mężczyzną.

“Zgadzam się” – odparła uradowana Kasia. Od dawna marzyła, by wyrwać się z domu od wiecznie pijanego i awanturującego się ojca. Matki specjalnie nie żałowała.

Matka Kasi broniła ojca, gdy był trzeźwy, biegała z talerzami, a potem wszystko zaczynało się od nowa. Na córkę nikt szczególnie nie zwracał uwagi – byleby miała co jeść i w co się ubrać. Pensję ojca matka wyciągała z niego krzykiem, póki nie przepił wszystkiego.

W ogóle nie widziała w życiu nic dobrego.

“Gdy będę miała córkę” – marzyła Kasia – “będę ją kochać i wychowywać inaczej. I żadnych awantur, bo za takiego jak nasz ojciec nigdy nie wyjdę. Znajdę sobie porządnego chłopaka.”

Kasia dołączyła do Marka w małej warmińskiej wiosce, gdzie stacjonował. Miasteczko było niewielkie, ale dostali od razu kawalerkę. Marek postarał się przed przyjazdem żony – meble były po części wojskowe, resztę dokupił sam.

“Marku, jak ja się cieszę, iż jesteśmy razem i nikogo więcej nie potrzebujemy! Tutaj ja jestem gospodynią!” – cieszyła się Kasia, a mąż z uśmiechem ją przytulał.

Po około półtora roku urodziła się ich córeczka, Ola. Wtedy Kasia krzątała się już prawie sama – Marek był ciągle na ćwiczeniach czy służbie, rzadko kiedy wieczorem razem kąpali córkę. Wracał, gdy Ola spała, i wychodził, gdy jeszcze spoczywała. Oczywiście za nią tęsknił.

Czas mijał. Córka rosła, Marka przeniesiono do innego miasta – wprawdzie powiatowego, ale zawsze nie takiego malutkiego. Potem kolejne przenosiny, i Ola chodziła do różnych szkół. Wędrowali po kraju, aż pewnego dnia ojciec wrócił ze służby i oznajmił:

“No to jedziemy do nowej jednostki – do Warszawy. Pewnie tam zostaniemy na dobre.”

“Wreszcie! Zasłużyłeś sobie” – powiedziała Kasia. – “Mam dość tych koszarowych przeprowadzek. Inni żyją w jednym miejscu i tyle.”

“Kasiu, twój mąż jest wojskowym, mogłaś wyjść za cywila. Nie rozumiem, na co się skarżysz? Masz wszystko – mieszkanie, samochód, pieniądze.”

Ale Kasia najwyraźniej odziedziczyła charakter po matce – z czasem przestała zwracać uwagę na córkę, a Ola im była starsza, tym bardziej lgnęła do ojca. Między nimi panowało pełne porozumienie. Kasi było to obojętne.

Dostali trzypokojowe mieszkanie w centrum miasta. Wcześniej żyli w mniejszych, ale gdy tu weszli, oniemieli z wrażenia. Oli najbardziej spodobał się balkon – z dziesiątego piętra rozciągał się niesamowity widok.

Ola chodziła do dobrej szkoły. Ojciec służył dalej, matka też pracowała. Córka często widziała i słyszała, jak matka kłóci się z ojcem. On zwykle milczał, a Kasia stale czegoś od niego wymagała. Potrafiła zaczepić o byle co. Oli żal było ojca, który wychodził na balkon, siadał w fotelu z gazetą i czekał, aż żona wyładuje złość. Na balkon nie odważyła się wyjść z awanturą – przecież zaraz rozniosłyby się plotki.

Po dwóch latach rodzice się rozwiedli. Ola została z matką, ojciec wyprowadził się do innej dzielnicy. Mieszkanie Marek zostawił żonie i córce.

“Olka, przyjeżdżaj do mnie w weekendy albo na wakacje, masz adres” – powiedział ojciec i wyszedł, a ona ścisnęła w dłoni drogocenny świstek z jego adresem i schowała go przed matką.

Ola odwiedzała ojca na urlopie – razem spacerowali po parku, chodzili do kina, jedli lody. Matka najwyraźniej miała do męża ogromną urazę i wyładowywała ją na córce. Gdy Ola była już w liceum, nauczyła się odpierać jej zaczepki. Zawarły między sobą kruchy rozejm, ale żyły jak obce osoby.

Gdy przyszło wybrać, gdzie Ola będzie studiować – w domu czy w innym mieście – wybrała oczywiście to drugie. Chciała jak najszybciej uciec od matki. Dostała się na uczelnię, zamieszkała w akademiku i była szczęśliwa. Szczęśliwa, bo nie musiała widywać matki.

“Na wakacje wrócę do matki, odwiedzę ojca” – myślała.

Nadeszły wakacje, Ola wróciła do domu i spotkało ją rozczarowanie. Matka nie mieszkała sama, ale z Darkiem, który był zaledwie siedem lat starszy od córki. Ola po raz pierwszy zobaczyła pijanego mężczyznę w domu. Ojciec nie pił – no, może trochę przy świętach – więc było to dla niej przykre. Darek był ciągle podchmielony. Ola nigdy nie zrozumiała, czy pracował. Czasem gdzieś wychodził, wracał w tym samym stanie.

“Mamo, podoba ci się, iż Darek jest ciągle pijany?” – spytała kiedyś, nie wytrzymując. – “A do tego jeszcze awanturuje się?”

“To nie twoja sprawa, nie wtrącaj się. Darek miał ciężkie życie. Nie podoba ci się, jedź do ojca, nikt cię tu nie trzyma.”

Ola wyjechała do ojca, bo poprzedniego dnia, gdy matki nie było, Darek wtargnął do jej pokoju. Na szczęście wróciła matka. Ola spakowała się o świcie i pojechała do ojca, a dwa dni później na zajęcia. Nie rozumiała, dlaczego matka litowała się nad tym Darkiem, znosiła jego awantury, a on choćby potrafił podnieść na nią rękę.

“Póki ten Darek tu mieszka, nie postawię tam nogi” – postanowiła.

I tak było. Pewnego razu, już na czwartym roku, Ola po sesji pojechała do ojca. On też już żył z inną kobietą, ale Agnieszka była miła i dobrze traktowała cór

Idź do oryginalnego materiału