Marcinie, komu wierzyć, jeżeli nie matce?
Alicja pamięta swoje szczęśliwe dzieciństwo, choć dziś ma dwadzieścia pięć lat i zdążyła już poznać w życiu zarówno radość, jak i gorycz, a także zdradę.
Gdy młody, przystojny porucznik Wojciech, świeżo po ukończeniu akademii wojskowej, oświadczył się swojej dziewczynie, Kasi, ta nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Spotykali się ponad dwa lata, podczas gdy Wojciech studiował, a ich randki były rzadkie kursantów rzadko wypuszczano na przepustki.
„Kasia, chodźmy gwałtownie do urzędu, złożymy papiery, pobierzemy się, a potem ja wyjadę do nowej jednostki, urządzę się. Ty dołączysz później, odebiorę cię z dworca” mówił Wojciech, dumny z ukończenia studiów, świeżych naramienników i rychłego małżeństwa, które miało uczynić go poważnym człowiekiem.
„Zgadzam się” odpowiedziała uradowana Kasia. Od dawna marzyła o ucieczce z domu, od pijanego, wiecznie awanturującego się ojca, a matka też nie budziła w niej szczególnego żalu.
Matka Kasi broniła ojca, gdy ten był trzeźwy, krzątała się z talerzami wokół niego, aż w końcu wszystko zaczynało się od nowa. Na córkę nikt szczególnie nie zwracał uwagi. Byle było co jeść i w co się ubrać. Pensję ojca matka wyciągała z niego krzykiem, aż do ostatniego grosza przepitego w knajpie.
Nic dobrego nie widziała w swoim życiu.
„Gdy będę miała córkę” marzyła Kasia „będę ją kochać i wychowywać inaczej. Żadnych awantur, bo za takiego jak nasz ojciec nigdy nie wyjdę. Znajdę sobie porządnego chłopaka.”
Kasia przyjechała do Wojciecha do odległej wsi na Podlasiu, gdzie stacjonował jej mąż. Wieś była mała, ale od razu dostali jednopokojowe mieszkanie. Wojciech postarał się przed przyjazdem żony meble były po części wojskowe, resztę dokupił sam.
„Wojtku, jestem taka szczęśliwa, teraz jesteśmy tylko my dwoje, nikogo więcej nie potrzebujemy. A tutaj ja jestem panią domu” cieszyła się Kasia, a mąż z zadowoleniem ją przytulał.
Półtora roku później urodziła się ich córeczka, Alicja. Wtedy Kasia krzątała się już prawie sama mąż był na ćwiczeniach, na służbie, rzadko kiedy wieczorem razem kąpali córeczkę. Wojciech wracał, gdy Alicja spała, i wychodził, gdy jeszcze spała. Tęsknił, oczywiście.
Czas płynął. Córka rosła, Wojciecha przeniesiono do innego miasta wprawdzie niewielkiego, powiatowego, ale jednak nie zapadłej wsi. Potem kolejne przeniesienia, więc Alicja chodziła do różnych szkół. Wędrowali po kraju, aż pewnego dnia ojciec wrócił ze służby i oznajmił:
„No, jedziemy do nowej jednostki, do dużego miasta, prawdopodobnie zostaniemy tam na zawsze.”
„No wreszcie, zasłużyłeś sobie” powiedziała Kasia „zmęczyło mnie już tułanie się po tych garnizonach. Inni żyją w jednym miejscu i nigdzie się nie ruszają.”
„Kasia, masz męża wojskowego, powinnaś wyjść za cywila. Nie rozumiem, co cię nie satysfakcjonuje? Masz wszystko mieszkanie, samochód, pieniądze.”
Ale Kasia najwyraźniej odziedziczyła charakter po matce z czasem przestała poświęcać uwagę córce, a Alicja, im starsza była, tym bardziej lgnęła do ojca. Mieli pełne porozumienie. Kasi było to obojętne.
Dostali trzypokojowe mieszkanie w centrum miasta. Wcześniej mieszkali w małych kawalerkach, ale gdy weszli do tego, oniemieli z wrażenia. Alicji szczególnie spodobał się balkon z dziesiątego piętra roztaczał się zapierający dech w piersiach widok.
Alicja chodziła do dobrej szkoły. Ojciec dalej służył, a matka też pracowała. Alicja często widziała i słyszała, jak matka kłóci się z ojcem. On przeważnie milczał, a Kasia wymyślała coraz to nowe pretensje. Zaczynała awantury z błahych powodów. Córce było żal ojca, który wychodził na balkon, siadał w fotelu i czytał gazetę, czekając, aż żona wyładuje złość. Na balkon nie odważyła się wyjść z krzykiem w końcu ludzie mogliby roznosić plotki.
Dwa lata później rodzice się rozwiedli. Alicja została z matką, ojciec wyprowadził się do innej dzielnicy. Mieszkanie Wojciech zostawił żonie i córce.
„Alu, przyjeżdżaj do mnie w weekendy albo na wakacje, oto adres” powiedział ojciec i wyszedł, a ona ścisnęła w dłoni cenny skrawek papieru z jego adresem i schowała go głęboko przed matką.
Alicja przyjeżdżała do ojca na wakacje, razem spacerowali po parku, chodzili do kina, jedli lody. Matka najwyraźniej miała do męża ogromną urazę i wyładowywała ją na córce. Gdy Alicja była już w liceum, nauczyła się stawiać opór. Zaw