Dwa dni temu, wracając do pracy autobusem, zauważyłam, iż wszystkie miejsca siedzące były już zajęte. Na następnym przystanku wsiadła starsza kobieta, która zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Zauważyła mężczyznę siedzącego w pierwszym rzędzie, podeszła do niego i poprosiła, by ustąpił jej miejsca. Wyglądał na bardzo zmęczonego, najpewniej wracał z nocnej zmiany w pracy.
Kiedy dojechaliśmy na kolejny przystanek, wsiadła kobieta w wieku około 60 lat. Nie miała przy sobie żadnych paczek ani torby, a mimo to natychmiast skierowała się w stronę młodego mężczyzny i zaczęła domagać się, by ustąpił jej miejsca. Od razu zwróciła na siebie uwagę wszystkich pasażerów. Zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, zaczęła go wyzywać, krzycząc na cały autobus: „Siedzisz jak cham, jesteś mężczyzną, czy nie? Ustąp miejsca, ty bezczelny człowieku!” Mężczyzna wstał, chcąc ustąpić jej miejsca, ale gdy usłyszał jej obraźliwe słowa, zrezygnował i usiadł z powrotem na swoim miejscu.
Niektórzy pasażerowie patrzyli na niego z wyrazami współczucia, inni z niedowierzaniem. Kobieta była wściekła, oskarżając wszystkich mężczyzn o brak kultury. Młody mężczyzna założył słuchawki, zamknął oczy i nie odezwał się ani słowem.
Gdy dojechaliśmy do jego przystanku, bez słowa wysiadł z autobusu. Nikt z pasażerów nie stanął po stronie tej zrzędliwej kobiety. Nikt nie próbował jej uspokoić ani interweniować. Wszyscy patrzyli na nią z pewnym poczuciem pogardy.
Wydaje się, iż nikt nie miał ochoty wspierać kogoś, kto zachowuje się w tak irracjonalny sposób. Ja sama pracuję na dwóch etatach, często czuję się zmęczona do granic wytrzymałości. Nie rozumiem ludzi, którzy wyraźnie uważają, iż mają prawo uprzykrzać życie innym.
Osobiście jestem po stronie młodego mężczyzny. Widać było, iż albo czuje się źle, albo jest bardzo zmęczony. Nie lubię ludzi roszczeniowych, którzy są przekonani, iż wszystko im się należy.