Huti w biurze Czerwonego Krzyża. „Coś takiego nie może się powtórzyć”. Bojownicy nie ufają tym, którzy bezinteresownie niosą pomoc

news.5v.pl 3 godzin temu

W środę przez kilka godzin uzbrojeni członkowie ruchu Huti przeszukiwali biura organizacji humanitarnej w Sanie, stolicy Jemenu. Nikt nie został ranny — a jednak był to szok dla pracowników MKCK.

Zgodnie z Konwencją Genewską neutralność Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża musi być uszanowana, jednak rebelianci Huti nie byli zainteresowani takimi „szczegółami”.

Według lokalnych mediów uzbrojeni rebelianci Huti przeczesali biura MKCK w stolicy kraju, Sanie, konfiskując telefony i laptopy. Przez kilka godzin zespół Czerwonego Krzyża w Jemenie, kierowany przez Christine Cipolla, obywatelkę Szwajcarii, nie był w stanie skontaktować się z centralą organizacji Genewie.

— Po kilku godzinach było po wszystkim — mówi Mirjana Spoljarić Egger, przewodnicząca Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, w wywiadzie dla serwisu Blick. — Ani międzynarodowy, ani lokalny personel nie został zatrzymany.

Mirjana Spoljarić Egger, przewodnicząca Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, przemawia w europejskiej siedzibie ONZ. Genewa, 16 października 2025 r.EPA/MARTIAL TREZZINI / PAP

Tym samym zaprzecza doniesieniom, iż niektórzy pracownicy zostali tymczasowo zatrzymani.

Organizacje humanitarne na celowniku bojówek. „Nie przedstawiono żadnych konkretnych wyjaśnień”

Czerwony Krzyż nie jest jedyną organizacją międzynarodową, na którą uwzięli się rebelianci Huti. Uzbrojeni członkowie bojówki szturmowali również w środę siedzibę ONZ-owskiej organizacji pomocy uchodźcom UNHCR. Według doniesień medialnych kilku lokalnych pracowników zostało zatrzymanych na wiele godzin, a sprzęt elektroniczny został skonfiskowany.

Przedstawiciele Organizacji Narodów Zjednoczonych od miesięcy narażeni są na ataki Huti. Pracownicy zostali również uprowadzeni. Według danych ONZ bojówka przez cały czas przetrzymuje 53 pracowników. Z powodu wojny domowej Jemen jest uważany za jeden z najbardziej niebezpiecznych państw na świecie.

Organizacja pomocowa Lekarze bez Granic (MSF) również ucierpiała. „W dniach 4 i 5 listopada członkowie Narodowych Służb Bezpieczeństwa Ansar Allah włamali się do biur i kwater MSF w Sanie. Przeszukiwali nasze budynki przez kilka godzin — w obecności naszych pracowników. MSF bada obecnie, dlaczego doszło do tych przeszukań. Jak dotąd nie przedstawiono żadnych konkretnych wyników ani wyjaśnień” — informują Blick przedstawiciele organizacji Lekarze bez Granic.


Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Rebelianci Huti wielokrotnie podejrzewali organizacje pomocowe o szpiegowanie na rzecz wrogich mocarstw.

Przewodnicząca MKCK mówi wprost: potrzeby humanitarne w Jemenie są bardzo duże

— Wszystkie organizacje międzynarodowe podlegają takim środkom. Wyrażamy głębokie ubolewanie z powodu tego incydentu — mówi Mirjana Spoljarić Egger, przewodnicząca MIędzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. — Nie akceptujemy tego i prowadzimy poufne rozmowy, abyśmy mogli kontynuować naszą pracę.

Komentując sytuację na miejscu, dodaje: — Potrzeby humanitarne w Jemenie są bardzo duże. Jesteśmy jedną z niewielu organizacji, które cieszą się zaufaniem rządzących i mogą pomagać na miejscu.

Lokalny zespół Czerwonego Krzyża pracuje nad wyjaśnieniem incydentu. — Coś takiego nie może się powtórzyć. Żądamy, aby wszystkie strony i władze szanowały naszą neutralność, niezależność i bezstronność oraz nie uniemożliwiały nam realizacji naszych programów, które są czysto humanitarne — podkreśla Spoljaric Egger. — Żądamy ochrony naszej siedziby i naszych pracowników.

Zespół Czerwonego Krzyża na miejscu radzi sobie dobrze w tych okolicznościach. — Nasza praca w Jemenie trwa. Pozostajemy obecni na miejscu — zapewnia przewodnicząca MKCK.

Idź do oryginalnego materiału