Zapadł wyrok w głośnej sprawie wypadku radiowozu z nastolatkami. "Żadnej skruchy"

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

O wypadku w Dawidach Bankowych, który miał miejsce w styczniu 2023 r., mówiła cała Polska. Policjanci, wracając z miejsca interwencji, zabrali do radiowozu dwie nastolatki, a chwilę później samochód uderzył w drzewo. Sąd w Pruszkowie skazał byłego funkcjonariusza na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. — Czuję się zawiedziona — mówi "Faktowi" jedna z poszkodowanych. — To najbardziej boli, bo to jednak jest policjant, który powinien pomagać, a nie wyrządzać krzywdę — podkreśla.

Dawidy Bankowe. Wypadek radiowozu z nastolatkami. Były policjant usłyszał wyrok. Foto: Leszek Szymański / PAP

Policjanci z Pruszkowa (woj. mazowieckie) w poniedziałek, 2 stycznia 2023 r. otrzymali zgłoszenie dotyczące zaprószenia ognia. Wracając z miejsca interwencji, zabrali do radiowozu dwie nastolatki z grupy, która miała zaalarmować o pożarze. Wkrótce w podwarszawskich Dawidach Bankowych doszło do wypadku — radiowóz rozbił się na drzewie, a dziewczyny — wówczas 17 i 19 lat — zostały ranne.

Wypadek radiowozu w Dawidach Bankowych. Dwie nastolatki zostały ranne

Janusz R., dziś już były policjant, usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień służbowych — zabrał bowiem do radiowozu dwie nastolatki, wobec których nie były podejmowane czynności służbowe (śledczy potwierdzili, że do auta miały wsiąść dobrowolnie) oraz nieumyślnego spowodowania wypadku.

— Aktem oskarżenia objęty został również zarzut dokonania przez Janusza R. występku, który polegał na niedopełnieniu obowiązków funkcjonariusza policji poprzez nieudzielenie pomocy pokrzywdzonym w wypadku kobietom — wyjaśnił wówczas "Faktowi" prok. Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych poprzez nieudzielenie pomocy pokrzywdzonym usłyszał także drugi z policjantów, biorących udział w zdarzeniu Jakub S. Sąd na wniosek prokuratury, która zwróciła uwagę na jego "poboczną rolę" oraz postawę w toku śledztwa, zdecydował w październiku 2023 r. o warunkowym umorzeniu postępowania.

Były policjant usłyszał wyrok. Poszkodowana mówi wprost: "Czuję się zawiedziona"

Przed Sądem Rejonowym w Pruszkowie we wtorek, 17 czerwca, zapadł wyrok w sprawie. Janusz R. został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata (maksymalny wymiar kary wynosił trzy lata). Mężczyzna został również zobowiązany do zapłacenia 9 tys. zł grzywny, a także pisemnych przeprosin i zapłacenia nawiązki dla poszkodowanych w kwotach wysokości 7 tys. zł i 5 tys. zł. Będzie też musiał pokryć koszty sądowe. Wyrok ten nie jest prawomocny.

Dla mnie ten wyrok nie jest sprawiedliwy. Nie tego oczekiwałam i czuję się zawiedziona

— mówi "Faktowi" jedna z poszkodowanych w wyniku wypadku kobiet. Jak dodaje, podobne odczucia ma także jej rodzina oraz druga z pokrzywdzonych.

— Byłam na kilku rozprawach, głównie tych obowiązkowych, bo dla mnie jest to bardzo duży stres. Cała ta sytuacja ogólnie wyrządziła mi dużą krzywdę na zdrowiu psychicznym i fizycznym, nie chciałam więc dodatkowo tego pogarszać — przyznaje nasza rozmówczyni.

Zapytana o to, czy podczas tych rozpraw, na których była, oskarżony wykazał skruchę, odpowiada krótko: — Absolutnie nie. Według mnie on w ogóle nie poczuwa się do winy. Nie uważa, że to, co zrobił, jest złe.

—To najbardziej boli, bo to jednak jest policjant, który powinien pomagać, a nie wyrządzać krzywdę — podkreśla i przyznaje, że jak dotąd nie usłyszała nawet słowa "przepraszam".

Oskarżony tłumaczył, że nastolatki znalazły się w radiowozie, bo chciały udzielić mu informacji o okolicznościach pożaru. Sąd w to nie uwierzył

Jak wskazała w ustnym uzasadnieniu wyroku asesor sądowa Justyna Gabrysiak, to, że Janusz R. zabrał do radiowozu dwie pokrzywdzone, oddalił się z miejsca interwencji, oraz że doszło do wypadku, od początku było w tej sprawie bezsporne.

Oskarżony nieustannie miał jednak kwestionować zeznania pozostałych świadków i zebrany materiał dowodowy dotyczący powodu, dla którego pokrzywdzone wsiadły do radiowozu; przyczyny utraty panowania nad pojazdem i uderzenia w drzewo oraz to, czy po wypadku udzielił on pomocy pokrzywdzonym.

Były policjant miał wyjaśniać przed sądem m.in., że do wypadku doszło, mimo że poruszał się z prędkością zgodną z przepisami ruchu drogowego oraz że poszkodowane znalazły się w radiowozie, bo chciały udzielić mu informacji o okolicznościach pożaru. Sąd uznał jednak te wyjaśnienia za niewiarygodne.

Na ten moment nie wiadomo, czy prokuratura, jak i poszkodowane będą odwoływać się od wyroku. Apelację zapowiedział już jednak Janusz R.

(Źródło: Fakt.pl, PAP)

Czytaj też: Tragiczny wypadek na hulajnodze. Nie żyje 13-latek

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas!
Napisz list do redakcji