Łukasz Ż. stanie dziś przed sądem. Grozi mu 30 lat za tragedię w Warszawie.
Na ten proces będzie patrzyła cała Polska. Łukasz Ż. stanie dziś przed sądem. Fot. ksp.policja.gov.pl
REKLAMA

Jak pisaliśmy w naTemat.pl, do zdarzenia doszło w nocy z 14 na 15 września ubiegłego roku. Rozpędzony Volkswagen Arteon uderzył w tył Forda Focusa, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. W wyniku wypadku ojciec zginął na miejscu, a matka i dzieci trafili do szpitala.

Poważnych obrażeń doznała także pasażerka auta Łukasza Ż., 22-letnia Paulina K. Dziewczyna miała złamane kości twarzy, wybite zęby, stłuczenie czaszki i przerwany rdzeń kręgowy. Jak ujawniono w śledztwie, tuż po wypadku Łukasz Ż. i jego znajomi rozważali zrzucenie winy na ciężko ranną dziewczynę.

Łukasz Ż. zbiegł z miejsca zdarzenia i ukrywał się w Niemczech. Tam, w szpitalu w Lubece, został zatrzymany przez niemiecką policję. Choć Polska wystąpiła o jego ekstradycję, podejrzany nie zgodził się na uproszczoną procedurę, odwlekając swój powrót do kraju.

Rusza proces Łukasza G. To to jest podejrzany o spowodowanie wypadku na Trasie Łazienkowskiej

Ostatecznie, w listopadzie 2024 roku, niemiecki sąd wyraził zgodę na wydanie go polskim służbom w ramach Europejskiego Nakazu Aresztowania. Z ustaleń śledczych wynika, że w chwili wypadku Łukasz Ż. był pod wpływem alkoholu, a jego auto poruszało się z prędkością przekraczającą 200 km/h.

"Fakt" donosi, że na pierwszej konferencji prasowej po tragedii prokurator Piotr Antoni Skiba sugerował, że w sprawę może być zamieszanych nawet dziesięć osób. Ostatecznie, obok głównego oskarżonego na ławie oskarżonych zasiądzie jeszcze sześć osób, które po wypadku próbowały mataczyć, składały fałszywe zeznania i utrudniały działania policji.

Jedna z osób związanych ze sprawą została już prawomocnie skazana. W kwietniu Adam K., który udostępnił Łukaszowi Ż. swoje mieszkanie oraz telefon stacjonarny, z którego organizowano ucieczkę, dobrowolnie poddał się karze. Sąd wymierzył mu 5 miesięcy więzienia, 18 miesięcy prac społecznych oraz zobowiązał do zapłaty 8 tysięcy złotych zadośćuczynienia rodzinie ofiary.

Osobno sądzony będzie także Kacper D., który według śledczych przewiózł Łukasza Ż. do granicy w Świecku, a następnie do niemieckiej Lubeki.