– Co ty mówisz? Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat! Jaka kochanka? Wystarczy mi tylko ty!

twojacena.pl 9 godzin temu

Co ty? Dziesięć lat jesteśmy małżeństwem! Jaka kochanka? Tylko ciebie mi trzeba!

Krystyna nie mogła sobie poradzić z niepokojem. Czuła w kościach, iż mąż ją zdradza. Niepewność ją zżerała. Pewnego dnia odważyła się z nim otwarcie porozmawiać.

Zapytała wprost, czy to prawda, ale on tylko wzruszył ramionami:

Co ty? Dziesięć lat jesteśmy małżeństwem! Jaka kochanka? Tylko ciebie mi trzeba!

Marek wydawał się szczery. Żadnego fałszu w uśmiechu, słowach ani spojrzeniu, a jednak coś w środku ją gryzło.

Nie była typem, który wierzy w los, więc postanowiła dociec prawdy tylko jak?

Po przejrzeniu internetowych porad zdecydowała się najpierw sprawdzić telefon męża, ale nic podejrzanego nie znalazła. Co najwyżej pogawędki z parą dawnych koleżanek ze szkoły nic wielkiego.

Telefon nigdy nie był zabezpieczony hasłem. Nie mam nic do ukrycia mawiał. Żadnych tajemniczych rozmów, żadnych ukrytych wiadomości. Anioł w ludzkiej skórze.

Czasem wydawało jej się, iż to tylko jej wyobraźnia, ale za każdym razem, gdy Marek spóźniał się z pracy, czuła ten sam ucisk w żołądku.

Przyjaciółka zawsze powtarzała:

To tylko twoje wymysły! Marek cię kocha i nigdy by cię nie zdradził! Samą podejrzliwością wszystko psujesz!

Ale Krystyna nie słuchała. Jej serce mówiło co innego, a dzielić się mężem z inną kobietą nigdy w życiu.

Pewnego dnia choćby poszła do jego biura, by sprawdzić, czy naprawdę pracuje. Gdy ją zobaczył, wściekł się. Zawstydzasz mnie przed współpracownikami! krzyczał. Potem długo musiała przepraszać, ale Marek gwałtownie odpuścił.

Wydawałoby się wszystko w ich życiu idealne. Dom jak marzenie, dwoje dzieci, stabilna praca. Żyj i ciesz się, ale nie Krystyna uparcie szukała problemów.

Jak to mówią kto szuka, ten znajdzie. Tyle iż na razie nic nie znajdowała.

Miała trzydzieści lat, dwójkę dzieci i strach przed zostaniem samą. Na zewnątrz spokojna, w środku burza.

Żadnych śladów: żadnej szminki na koszuli, obcych perfum, nagłych zmian stylu. A jednak czuła, iż coś jest nie tak.

Gdyby nie przypadek, pewnie nigdy by się nie dowiedziała.

Gdy młodszy syn poszedł do pierwszej klasy, Krystyna postanowiła zrobić prawo jazdy. Uczyła się wieczorami, po pracy. Trzy miesiące później zdała egzamin.

Marek był z niej tak dumny, iż kupił jej małe, ale nowe auto idealne dla niskiej i drobnej Krystyny.

Nie przyznał się, ale kupił je głównie po to, by nie musiała prosić o jego Audi. Najpierw nabierz doświadczenia mówił.

Pewnej niedzieli Krystyna wstała wcześniej, by upiec ulubione ciasto z bakłażanem i kurczakiem. Brakowało tylko mąki.

Na dworze mróz, śnieg po kolana, ale już przywykła do zimowej jazdy. Wyszła do auta nie odpala. Wróciła cicho do domu, wszyscy jeszcze spali.

Nie chciało jej się iść pieszo, więc wzięła kluczyki od Audi Marka. Tylko parę kilometrów choćby się nie zorientuje.

Gdy auto się nagrzewało, postanowiła przetrzeć szyby. Siegnęła do schowka po ściereczki i coś upuściła.

Podniosła telefon. Ale czyj?

Marka znała na pamięć, a ten był obcy. Najpierw pomyślała, iż przypadkiem wziął czyjś, ale palce same nacisnęły przycisk.

Pierwsza wiadomość od jakiejś Ewy:

Kochanie, tak za tobą tęsknię! Przyjedź szybko!

Krystyna zamrugała ze zdumienia. Bez hasła przeczytała resztę.

Okazało się, iż praca do piątej to ściema. Codziennie wpadał do Ewy na godzinkę, zanim wrócił do domu.

Na zdjęciach kobieta koło czterdziestki. Po co mu taka? myślała wściekła.

Właśnie chciała wyjść, gdy zobaczyła Marka wychodzącego z klatki. Zostawiła kartkę, iż jest w sklepie pewnie chciał wysłać Ewie kolejną wiadomość.

Teraz przypomniała sobie, jak często wieczorami wychodził do auta to portfel, to coś innego.

Marek ją zauważył i ruszył w jej stronę. Kto ci pozwolił?! warknął.

Krystyna wrzuciła wsteczny i mocno dodała gazu. Auto uderzyło w płot. Ulga.

Wysiadła, patrząc na zdziwionego męża. Masz, idź do swojej! Zobaczymy, czy cię przygarnie bez domu i auta!

Rzuciła kluczyki w zaspę i wróciła do domu.

Chłopcy już wstali. Nie rozumieli, co się stało. Gdy Marek próbował wejść, zamknęła drzwi na klucz. Idź do niej! Zapomnij drogę! krzyczała.

Marek poszedł w kapciach, szlafroku i kurtce. Myślał, iż Ewa go przytuli.

Otworzyła, ale z mieszkania dobiegł męski głos: Kochanie, długo jeszcze?

Okazało się, iż Ewa miała dwóch adoratorów w weekendy Marek nigdy nie przychodził.

Zatrzasnęła drzwi. Została mu tylko matka dwie ulice dalej.

Gdy go zobaczyła, od razu zrozumiała. Nakarmiła, wysłuchała historii o wrednej żonie i pocieszyła:

Nie martw się, synku! Kto by pomyślał, iż twoja Krysia taka będzie? Jeszcze ci się życie ułoży! Masz dopiero trzydzieści pięć lat!

Został u matki. Cieszył się wolnością, dopóki Krystyna nie wniosła o alimenty. Wtedy zrozumiał, iż nowe życie nie będzie łatwe. Dobrze, iż matka go nie zostawiła byłby skończony.

*Z dziennika:*
Czasem szukamy dowodów zdrady, a potem żałujemy, iż je znaleźliśmy. Ale lepiej wiedzieć, niż żyć w kłamstwie. Choć prawda boli, daje wolność. A czasem nowy początek.

Idź do oryginalnego materiału