Grzegorz Braun z ekipą swoich sympatyków zrobił nalot na szpital w Oleśnicy. Chodzi o zabieg aborcji u pani Anity, który wykonała pracująca w tej placówce lekarka Gizela Jagielska. Kandydat na prezydenta urządził tam awanturę.
– Jestem zamknięta w sekretariacie. Rozmawiam z panią i nie mogę stąd wyjść, bo pan Braun stoi w drzwiach i blokuje wyjścia. Każda moja próba wyjścia kończy się twierdzeniem, iż naruszam ich cielesność – usłyszała od Jagielskiej nasza dziennikarka Katarzyna Zuchowicz.
"Absolutna paranoja"
Do sieci trafiły nagrania, na których widać "show" Brauna i jego ludzi, a także policjantów, którzy pojawili się na miejscu. Jest już wiele zarzutów, iż ich reakcja była niewystarczająca, iż pozwolili Braunowi się rozkręcić i robić takie sceny. I iż lekarka została napadnięta w miejscu pracy, a mundurowi de facto nic z tym nie zrobili.
– Immunitet nie chroni posła w momencie, w którym jest popełniane przestępstwo. Zachowanie Grzegorza Brauna można było ocenić jednoznacznie, bez specjalnej analizy sytuacji – mówi naTemat Jerzy Dziewulski.
O sytuacji w szpitalu w Oleśnicy rozmawiamy też z Rafałem Jankowskim, szefem Zarządu Głównego NSZZ Policjantów. Kiedy zobaczył nagrania, powiedział nam, iż w tej sytuacji rozumie tak samo policjantów, jak i lekarkę.
– Ja i pewnie moi koledzy, wezwalibyśmy go do zachowania zgodnego z prawem i użyli możliwych środków, żeby go stamtąd usunąć. Czyli po prostu siłą fizyczną byśmy go stamtąd wyciągnęli – tłumaczy Jankowski.
Podobnie wyjaśnia to Dziewulski. – Policjanci powinni wezwać go do natychmiastowego przerwania blokowania pomieszczenia lekarki. o ile by tego nie uczynił, należało go fizycznie odsunąć od tego miejsca. o ile ktoś myśli, iż byłoby to jakieś naruszenie nietykalności, to jest w błędzie – zauważa.
Dolnośląska policja po całej akcji broni się w krótkim komunikacie. "Dzięki szybkiej reakcji funkcjonariuszy i ich skutecznym działaniom, nie doszło do eskalacji konfliktu oraz sytuacji, która mogłaby zagrozić życiu bądź zdrowiu pacjentów szpitala oraz osób w nim przebywających" – brzmi jego fragment.
Były policjant widzi tu jednak pewien problem. – Ludzie, którzy widzieli nagrania, zapamiętają to, iż Braun wydawał polecenia policjantowi i lekceważył go. On prawidłowo to zignorował, ponieważ Braun nie był w tamtym momencie partnerem do rozmowy, ale, powtarzam, naruszył prawo – wskazuje Dziewulski.
"Naruszony wizerunek policji"
I dodaje: – Tłumaczenie się, iż nie doszło do eskalacji, jest nieco przesadne. To próba usprawiedliwienia działań służb. Niestety, ale doszło do naruszenia wizerunku policji.
– To wyglądało, tak, iż policjanci, kiedy zobaczyli Brauna, zostali zneutralizowani sposobem atakowania ich. On mówił w sposób stanowczy, absolutnie pewny siebie. Mało tego, był na tyle bezczelny, iż w momencie, kiedy ta kobieta chciała opuścić pomieszczenie, stwierdził, iż naruszyła jego nietykalność cielesną. Oczywiście kłamał, miała prawo, do wykonania ruchów, które umożliwiłyby jej wyjście. choćby gdyby go odepchnęła, przeciwdziałała przestępstwu, czyli pozbawieniu ją wolności. Żaden immunitet nie chroni Brauna od tego typu działań – przekonuje Dziewulski.
Recydywa Brauna
Rafał Jankowski zauważa w tym incydencie coś jeszcze – To jest folklor, polityczna bandyterka – tak mówi o Braunie. I zaznacza, iż z ludźmi, których chroni immunitet, jest odwieczny problem. – Naprawdę powinno się przykładnie ukarać kilku z nich, żeby nie dochodziło do takich historii – dodaje.
– Braun już pokazał w Sejmie, do czego jest zdolny. Na siłę próbuje uwolnić się z tej swoistej niechęci medialnej do niego. Bez wątpienia spróbuje kolejny raz, bo otrzymał to, na czym mu zależało – podkreśla Dziewulski.
Jankowski nie ma wątpliwości, iż trzeba zmienić zasady postępowania, żeby policjant wiedział, co może zrobić po wezwaniu posła czy senatora do zachowania zgodnego z prawem. – Dopóki nie skończą się problemy z wielomiesięcznymi postępowaniami wobec funkcjonariuszy w takich przypadkach, to mogą się zdarzyć takie historie jak w Oleśnicy. Takich kilku innych "Braunów" może się przecież jeszcze pojawić – przewiduje rozmówca naTemat.
Sytuacja z Oleśnicy była szokująca również dlatego, iż ktoś, kto poczuje się bezkarnie, może urządzić podobny "szturm" w dowolnym miejscu. Również w innym szpitalu, w gabinecie kolejnego lekarza. I zasłaniać się "interwencją poselską" czy próbą "obywatelskiego zatrzymania".
– Nie może być jakiejkolwiek taryfy ulgowej w stosunku do ludzi, którzy popełniają przestępstwo, a przy tym przestępstwie jest policja, która to widzi. Powinny być podejmowane działania w sposób absolutnie zdecydowany. Takie, które są zgodne z prawem. Brak działań rozzuchwala – precyzuje Dziewulski.
Redakcja naTemat wysłała dodatkowe pytania do KMP w Oleśnicy i KWP we Wrocławiu, żeby dopytać o szczegóły przebiegu interwencji w szpitalu w Oleśnicy. Do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.