W Polsce działa dziś – jak podaje Rynek Zdrowia – zaledwie 28 izb wytrzeźwień. To dramatyczny spadek. Zwłaszcza iż liczba osób pod wpływem alkoholu, które trafiają na SOR-y gwałtownie rośnie. Według danych samorządowych liczba izb wytrzeźwień w Polsce spadła w ciągu dekady o połowę, a w niektórych województwach – jak lubelskie czy podlaskie – nie działa ani jedna taka placówka. Oznacza to, iż każdy nietrzeźwy trafia na SOR, który i tak pracuje już na granicy wydolności.To nie tylko wyzwanie organizacyjne, ale i finansowe dla całego systemu ochrony zdrowia.Pijani pacjenci zajmują łóżka i personel ratunkowyPierwotnie izby były instytucją, która oferowała schronienie i opiekę osobom nietrzeźwym. Ich pracownikom pomagały policja i straż miejska. Dziś, z powodu cięć budżetowych, braku pieniędzy i odmowy utrzymania ich przez samorządy, wiele izb po prostu zostało zamkniętych. Konsekwencje tego stanu rzeczy są coraz bardziej dotkliwe. SOR-y, które powinny przyjmować nagłe przypadki medyczne, coraz częściej muszą sobie radzić – opisuje Onet – z pijanymi pacjentami: agresywnymi, niechętnymi do współpracy, o skrajnie zachwianym stanie fizjologicznym.PRZECZYTAJ: Szczebrzeszyn: Otworzą oddział, jak znajdą chirurga. Szpital oferuje korzystne warunki finansoweW praktyce pijani pacjenci zajmują łóżka i personel ratunkowy, wywołują konflikty, atakują pielęgniarki i lekarzy. I to zanim jeszcze zostaną zakwalifikowani jako osoby chore. – Nietrzeźwi pacjenci zajmują czas i zasoby, które powinny służyć ratowaniu życia – podkreśla dr Marcin Łukasik, kierownik SOR w jednym z warszawskich szpitali. – Bez przywrócenia izb wytrzeźwień system ratownictwa będzie się coraz częściej blokował. Ratownicy i lekarze są coraz bardziej obciążeniOpinię szefa jednego z SOR-ów potwierdzają statystyki. Według Termedia.pl – w 2013 roku SOR-y przyjęły około 16 tys. osób z dolegliwościami związanymi z alkoholem. W 2023 r. było to już 26 tys. przypadków.W województwie mazowieckim odnotowano wzrost z 1350 do 2850 takich „wizyt”. Na oddziały ratunkowe trafiają pijani pacjenci, którzy często wymagają unieruchomienia lub interwencji porządkowej. PRZECZYTAJ TEŻ: W sądzie poszukają pieniędzy z Czystego Środowiska. Chodzi o duże zaległościW Starachowicach w ciągu pół roku SOR przyjął aż 721 nietrzeźwych pacjentów. Jak podkreśla Medonet, to liczba, której nie przewidziano, projektując system ratunkowy. To odwrócenie roli: nietrzeźwy pacjent staje się „pacjentem SOR”, a poważnie chory często zostaje w cieniu tego pilniejszego, ale medycznie niekoniecznie uzasadnionego przypadku. Koszty tego stanu rzeczy ponoszą wszyscy. Ratownicy i lekarze są coraz bardziej obciążenia, infrastruktura SOR-ów jest nadwerężona, zakres świadczeń trudniej utrzymać w standardzie bezpieczeństwa. Ministra zdrowia kibicuje samorządomCo ciekawe, propozycja zwiększenia liczby izb napotkała barierę, bo według Rynku Zdrowia część samorządów nie chce ponosić takich kosztów. W efekcie system zdrowotny zostaje zmuszony do radzenia sobie z problemem, którym powinny zajmować się izby wytrzeźwień.PREZCZYTAJ: Tragedia w prywatnym „żłobku”. Nie żyje mała dziewczynka– Zakaz sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych oraz inne decyzje, podejmowane przez lokalne władze w zakresie polityki wobec alkoholu, należą do kompetencji samorządów. Ja im kibicuję jako była zarządzająca dwoma SOR-ami w Wejherowie i Gdyni. Wiem, co się tam działo nocą – powiedziała w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jolanta Sobierańska-Grenda, ministra zdrowia. I dodała: – Nie są to sytuacje komfortowe również dla pacjentów, którzy przychodzą po pomoc i muszą spędzać czas z osobami pod wpływem alkoholu. Wiem też do jakich dochodziło sytuacji, o ile chodzi o agresję wobec medyków i wobec pacjentów, którzy byli obok.Efekt? W SOR-ach dramatycznie brakuje lekarzy. choćby ponad 100 tys. zł pensji nie pomogło znaleźć zainteresowanego zatrudnieniem.