Batman Burtona z 1989 roku doczeka się kontynuacji w postaci nowej powieści — oto wielkie odkrycie Clayface’a

cyberfeed.pl 2 dni temu


Autor John Jackson Miller czekał całe życie, aby móc bawić się w piaskownicy Tima Burtona OrdynansDobra wiadomość: kilka marzeń Do się spełniło. Nowa książka Millera, Batman: Zmartwychwstaniezaczyna się dokładnie tam, gdzie skończył się film z 1989 roku, znajdując pomysłowy sposób na przeniesienie Clayface’a, członka galerii klasycznych łobuzów Batmana, do przyziemnego, gotyckiego świata Burtona.

Jako wieloletni fan komiksów, Miller był w kinie w noc otwarcia w czerwcu 1989 roku, aby zobaczyć, jak Burton spełnia wszystkie oczekiwania co do tego, jaki może być film o Batmanie. Między jego Gothamem w stylu noir a filmem Jacka Nicholsona niegodziwy obrót spraw wokół Jokerajedynym śladem starego serialu telewizyjnego Adam West Batman był okazjonalny żart zamyślonego Bruce’a Wayne’a granego przez Michaela Keatona. Film wstrząsnął kulturą popularną — ale choćby jako mega-fan Miller miał wiele pytań. Co stało się z Gotham po tym, jak Joker rozprzestrzenił tak wielki terror? Prawdziwa kontynuacja Burtona, Powrót Batmananigdy nie poradził sobie z konsekwencjami.

Nigdy w życiu nie wierząc, iż otrzyma te odpowiedzi, Miller poszedł dalej, budując karierę, która doprowadziła go do pisania książek i komiksów w światach Gwiezdnych Wojen, Star Treka i Battlestar Galactica, wśród innych franczyz. Więc kiedy dostał ofertę napisania kontynuacji Batmana, wiedział dokładnie, co chce zrobić: podążać za impulsem Burtona, by połączyć wrażliwość komiksów pulpowych z lat 30. z bardziej brutalnym stylem komiksowym z lat 80. W ten sposób skończył na sprowadzeniu Clayface’a, który przez lata był rozciągany do fantastycznego złoczyńcy, ale którego wczesne wcielenia jako Basil Karlo, aktor i mistrz kamuflażu, uczyniły go naturalnym wyborem do Burtonverse.

„Tutaj go wzmacniamy, ale wzmacniamy go w sposób, który moim zdaniem jest spójny z tym, co widzieliśmy na ekranie” — mówi Miller Polygon. „W Burtonverse Joker jest zły, ale wszyscy inni są zepsuci, wszyscy inni mają coś naprawdę nie tak. Życie wszystkich tych postaci ma tragiczny podtekst. Życie Jokera ma choćby tragiczny podtekst, po prostu — on był wężem, żeby zacząć. I to, co się dzieje, to to, iż w tym konkretnym mikrokosmosie ich niepokój rozgrywa się na tym gigantycznym poziomie w tym mieście. Batman rozwiązuje swoje problemy, Catwoman rozwiązuje swoje problemy […] Myślę, iż to, co robimy z Karlo, nadaje mu tragiczny wątek, który moim zdaniem pasuje [and] „Czuję się dobrze.”

Przed Batman: Zmartwychwstanie, który pojawi się 15 październikaPolygon ekskluzywnie prezentuje pierwszy rozdział powieści, który daje fanom pojęcie o tym, jak Miller przełożył ton Burtona Ordynansi horror ciała uziemionego Clayface’a.

Dzienny zestaw Batmana był znacznie lżejszy, zwłaszcza biorąc pod uwagę brak peleryny. Teraz się przydał, ponieważ miał do pokonania sporo terenu, częściowo zasłoniętego. Kilkadziesiąt lat wcześniej Georges Hébert, francuski oficer marynarki, opracował trasy bojowe jako reżim fitness; Batman wątpił, aby którykolwiek z jego torów przeszkód obejmował przeskakiwanie klimatyzatorów i zjeżdżanie po schodach przeciwpożarowych. Ale był zadowolony, iż włączył takie treningi do swoich ćwiczeń. Gdyby przybył Batmobilem o tej porze dnia, prawdopodobnie nie zbliżyłby się do zabłąkanego autobusu, nie wyrządzając samemu większych szkód pojazdom. Szybciej było iść pieszo — a przekraczanie ruchliwych ulic stanowiło mniejszy problem, gdy miało się możliwość zjazdu na linie.

Zanim Alfred znów się odezwał, przebył już cztery przecznice i zszedł cztery piętra w dół. „Autobus jest teraz na skrzyżowaniu ulic Seventh i Walcott.”

„Coraz bliżej”. Słyszał syreny — i dalekie grzmoty. Dało mu to pomysł. „Skąd nadjeżdża wóz strażacki?”

„Dyspozytor nie powiedział. Ale w tym rejonie na pewno będzie to stacja Oak Plaza”.

Batman już to domyślił się i sądził, iż mu to posłuży.

Ciężko oddychając, okrążył krawędź półki i spojrzał na długi bulwar: Atlantic. Milę na lewo znajdował się Oak Plaza; po prawej zobaczył szlak uszkodzonych pojazdów, niektóre z nich dymiły. Autobus był widoczny na końcu tego wszystkiego, dalej niż jakakolwiek linia mogłaby go ponieść.

Miał inne plany. Słysząc zbliżający się pojazd ratunkowy, Batman sięgnął po najdłuższą szpulę kabla na swoim pasie narzędziowym. Sądząc, iż jest na czwartym piętrze, szukał stabilnej powierzchni ponad dwadzieścia stóp w dół przez Atlantyk. Wystrzelił rzutkę przymocowaną do liny — a następnie sprawdził jej stabilność. Zapewniłaby ona znacznie szybszą jazdę niż te, z których korzystał wcześniej, a zatrzymanie byłoby trudniejsze, zwłaszcza iż nie było miejsca na rozpalenie po drugiej stronie.

To nie miało znaczenia. Nie zamierzał jechać całą drogę. Słysząc coraz głośniejszą syrenę, dostrzegł wóz strażacki z tłumu radiowozów po lewej stronie i wykonał kilka szybkich obliczeń w pamięci.

Następnie, kiedy trąbiący pojazd zbliżył się, przymocował karabinek do linki i skoczył w stronę ulicy.

Zsunął się w dół i na drugą stronę — ale głównie w dół. Świat przemknął obok, a część jego mózgu początkowo zapytała go, co do cholery robi. przez cały czas to robił w takich momentach. Ale gdy ciężarówka pędziła w jego kierunku, wrócił do kalkulacji. Wskoczenie na pojazd bez upadku wymagało od niego puszczenia liny we adekwatnym momencie; lądowanie w stosunkowo płaskim miejscu z czymś, czego można się chwycić, wymagało jeszcze większej precyzji. Znalazł moment i puścił.

„Uff!” Nawet w butach zaprojektowanych tak, by amortyzować uderzenia, twarde lądowanie bolało — ale nie mógł o tym myśleć. Chwytanie się czegoś było pierwszym zadaniem. Gdy już to zrobił, zaczął powoli iść naprzód.

To nie był wóz drabinowy, ale miejski pojazd ratowniczy; to miało sens, biorąc pod uwagę rodzaje uszkodzeń, jakie autobus wyrządził — i jakie mogły zostać mu wyrządzone. Znalazł miejsce na kabinie i spojrzał przed siebie. Samochody policyjne na wszystkich trzech pasach bulwaru utworzyły szewron, a wóz strażacki był za nimi. Autobus był tuż przed nimi, ocierając się o zaparkowane samochody, gdy pędził przed siebie bez opamiętania.

Alfred przemówił. „To jest na skrzyżowaniu ulic Atlantic i Tenth.”

„Przyglądam się temu.”

„W takim razie powinieneś wiedzieć, iż policja ustawia kolczatki na Twelfth. Otoczyli teren dalej.”

Batman zmarszczył brwi. Wyobrażał sobie, iż to nadchodzi, ale zwiększało to prawdopodobieństwo tragicznego końca. Stwarzało to zagrożenie, i to nie tylko dla pędzącego autobusu; dwóch funkcjonariuszy Gotham City zginęło, zakładając kolce pod sedany Jokera kilka miesięcy wcześniej. A gdyby okazało się, iż strzelec na pokładzie to kolejny naśladowca, zatrzymanie go w otoczeniu policjantów mogłoby być najgorszą rzeczą dla pasażerów.

Byłoby o wiele łatwiej, gdyby mógł po prostu rozmawiać z policją, a nie nią manipulować — ale choćby w kontekście jego nowej relacji zawodowej z komisarzem Gordonem wydawało się to krokiem za daleko. Mogłoby to doprowadzić do jego wykrycia, a także zagrozić wszelkim sprawom przeciwko osobom złapanym przez Batmana. To był problem, jaki był.

Nie, najpierw musiał dostać się do autobusu — z dala od policyjnej pułapki.

Stojąc pod wiatr, dostrzegł, czego potrzebuje. Wyciągnął z Utility Belt najpotężniejszy trik: ręczną wyrzutnię załadowaną dwoma pociskami w kształcie nietoperza. System celowniczy był podobny do jego Batarangów, ale znajdował się na samej wyrzutni. Uderzył spodnią stroną broni o górną część lewego nadgarstka, gdzie przylegała do punktu mocowania na rękawicy. Wewnętrzne żyroskopy utrzymywały wyrzutnię w miejscu, podczas gdy on celował prawą ręką.

Rozwiązawszy problem, nacisnął spust dwa razy. Nietoperzowoskrzydłe pociski wystrzeliły w odstępie kilku chwil, ich uwolnienia były precyzyjnie zaplanowane. Każdy wzbił się do przodu, nad rzędem radiowozów — a następnie obok samego autobusu.

Nie chybił. Znaleźli swoje cele niemal w tym samym czasie: przeciwległe końce kabla podtrzymującego trzy sygnalizacje świetlne nad skrzyżowaniem Eleventh Avenue.

Każdy z sygnalizatorów ważył pięćdziesiąt funtów, a gdy iskrzące urządzenia uderzyły w ulicę, kolorowe odłamki poleciały prosto przed tor jazdy zbłąkanego autobusu. Ktokolwiek prowadził pojazd, gwałtownie zahamował.

Gdy autobus zatrzymał się z piskiem opon, radiowozy policyjne zjechały na boki, aby go nie uderzyć. Mijając autobus, przejechali przez skrzyżowanie, niegroźnie uderzając w opadły kabel i resztki sygnalizacji świetlnej. Inną sprawą były kolczatki za nimi. Radiowozy policyjne uderzyły w przeszkody i straciły kontrolę. Zapanował chaos, radiowozy policyjne zakończyły karambol, który zablokował policję nadjeżdżającą od strony Twelfth.

Wszystko wydarzyło się w ciągu kilku sekund, bez widocznej szkody dla kierowców — i dokładnie tak, jak zamierzał Batman. Uznał, iż lepiej będzie, jeżeli policja będzie trzymana w bezpiecznej odległości, podczas gdy on będzie wykonywał swoją pracę.

Kiedy wóz strażacki pod nim zatrzymał się, był gotowy. Zeskoczył z dachu, pozwalając, by pęd posłał go w stronę autobusu. Wylądował na nim, najpierw płytą piersiową, i trzymał się mocno, w pełni spodziewając się, iż nieostrożna odyseja pojazdu może rozpocząć się ponownie w każdej chwili.

Zamiast tego autobus stał przez kilka chwil. Tylne drzwi się otworzyły, wypuszczając strumień przerażonych pasażerów. Gdy spieszyli się w stronę chodnika, Batman podszedł do krawędzi dachu w pobliżu drzwi.

Nie był zaskoczony, iż ostatnia osoba, która odeszła, była w mundurze; armia miała swój arsenał niedaleko stąd. Batman zawołał do niej. „Kto został?”

Jego głos sprawił, iż zatrzymała się w miejscu. Gapiła się, gdy go zobaczyła — ale odpowiedziała. „Tylko kierowca — i facet z bronią”.

Oznacza to, iż porywacz najwyraźniej nie uniemożliwił wszystkim opuszczenia samolotu. Ciekawy. Zastanawiał się, czy to kolejny zamaskowany wyrzutek Lawrence’a — ktoś, kto stracił odwagę. „Ten facet — czy on jest klaunem?”

Batman nie wiedział, co na to powiedzieć. „Wyprowadźcie stąd tych cywilów”.

Żołnierz odruchowo podniósł rękę, by zasalutować — zanim zatrzymał się w połowie drogi. Pośpieszyła, by pomóc innym.

Silnik przez cały czas pracował, a Batman postanowił nie ryzykować, iż to już koniec. Wyskoczył na ulicę, złapał śrut z paska i rzucił go do środka drzwi. Gdy dym gwałtownie wypełnił autobus, założył maskę z paska narzędziowego, aby zakryć usta i wskoczył po schodach do środka.

Przez kłębiącą się chmurę usłyszał podekscytowane rozmowy w przejściu. Brzmiały jak wymiana zdań między kierowcą a kimś innym — tylko druga połowa rozmowy była niezrozumiała, bardziej przypominała gardłowe pomruki. Poczuł wstrząs przez podłogę pod stopami, gdy autobus wrzucił bieg. Pojazd zakołysał się, gdy kierowca zmusił go do przejechania przez część pasa rozdzielającego jezdnie, przecinając pas ruchu, omijając niesprawne radiowozy za skrzyżowaniem i kierując się na boczną ulicę.

Nie, już skończyliśmy prowadzić. Batman przeszedł przez dym i wyciągnął broń zza pasa. Przed nim, wysoka postać w chmurze, trzymała pistolet na kierowcy. Porywacz miał muskularną sylwetkę zapaśnika — ale jego strój był czymś innym. Miał na sobie coś, co wyglądało jak piżama, zachlapana krwią. I bez butów.

Uciekinier z Arkham Asylum, gdyby Batman kiedykolwiek takiego widział. Czas było to zakończyć. Wypowiedział jedno polecenie: „Stój”.

Nie oglądając się za siebie, winowajca powiedział przez ramię. Był to zduszony, bulgoczący głos, który bohater słyszał wcześniej — ale tym razem słowa zaczęły brzmieć jak coś znajomego: „Odejdź”.

„Mówiłem, żebyś przestał”. Batman rzucił trzymany przez siebie bolo przez dym. Kabel owinął się wokół klatki piersiowej porywacza, przygważdżając jego ramiona tak, iż broń była skierowana w podłogę. Batman ruszył do przodu i złapał ofiarę za ramię, aby go obrócić. „Rzuć broń!”

Porywacz spojrzał na niego. Nie miał na sobie maski klauna — ale nie miał też ludzkiej twarzy. Skóra bulgotała i przesuwała się jak lawa na podłożu wulkanicznym. Ale gdzieś tam był mężczyzna, odsłaniający normalne zęby przez zdeformowane usta. Napiął klatkę piersiową, a kabel Batmana rozszerzył się — i upadł na podłogę, gdy wydychał. Następnie, niczym błyskawica, wyciągnął wolną rękę i złapał Batmana za szyję.

Batman wpatrywał się. „Co Czy „Ty?” Porywacz nachylił się bliżej, twarzą do odrażającej, warczącej twarzy i krzyknął ledwie zrozumiałym warknięciem: „Miałem naprawdę zły dzień!”

Batman: Zmartwychwstanie trafi do sprzedaży 15 października.



Source link

Idź do oryginalnego materiału