- Do brutalnego ataku na załogę pogotowia ratunkowego doszło w trakcie urodzinowej imprezy w remizie strażackiej
- — Jeden z ratowników był popychany, szarpany oraz uderzany w plecy przez inne osoby, które znajdowały się w pobliżu karetki — relacjonują policjanci
- — Kto podnosi rękę na ratowników medycznych, podnosi rękę na całe społeczeństwo i państwo. Dlatego to państwo powinno teraz stanąć na wysokości zadania – podkreśla Piotr Owczarski, rzecznik pogotowia
- — Chcemy, by wymiar sprawiedliwości zmienił swoją praktykę i przestał pobłażliwie traktować sprawców takich zdarzeń, którzy po łagodnych wyrokach potrafili śmiać się ratownikom prosto w twarz. Kary muszą być surowe – dodaje
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Do tego bulwersującego zdarzenia doszło w nocy z soboty na niedzielę. Jak już pisaliśmy w Onecie, o godz. 1.42 warszawskie pogotowie dostało wezwanie do mężczyzny pobitego na imprezie w miejscowości Żółwin w powiecie pruszkowskim na Mazowszu.
„Wrócił na salę i po chwili wybiegł z grupą 20 rosłych mężczyzn”
Okazało się, iż w remizie OSP przy ul. Nadarzyńskiej w tej miejscowości, wynajętej przez strażaków prywatnym osobom, trwała przebierana impreza urodzinowa z okazji 40-letnich urodzin jednego z uczestników. To w jej trakcie doszło do rękoczynów między dwoma mężczyznami. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, znali się i już nie pierwszy raz doszło między nimi do scysji. Tym razem jeden z nich doznał poważnych obrażeń, dlatego konieczne było wezwanie pogotowia.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Brutalny atak na ratowników medycznych. „Zaczęli ich szarpać i popychać”
Kiedy ratownicy pojawili się na miejscu, od razu rozpoczęli udzielanie pomocy poszkodowanemu, w obecności jego żony. — Wtedy do ratowników podszedł jeden z postronnych mężczyzn. Zaczął szturchać członków ZRM. Gdy jeden z ratowników stanowczo zareagował i zażądał od niego, by ten nie przeszkadzał mu w ratowaniu zdrowia pobitego pacjenta, mężczyzna wrócił na salę i po chwili wybiegł z grupą 20 rosłych mężczyzn – relacjonowała Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego „Meditrans” w Warszawie na swoim oficjalnym profilu na Facebooku.
W tym czasie ratownicy zabezpieczyli już pacjenta i byli w tracie umieszczania go w ambulansie. Mężczyzna wymagał bowiem pilnej diagnostyki — wykonania tomografu komputerowego i hospitalizacji. Najwidoczniej nie spodobało się to napastnikom, którzy zaatakowali medyków. Sytuacja była na tyle niebezpieczna, iż jeden nich przez radio zaczął wzywać pomocy.
Na miejsce przyjechała załoga karetki z Milanówka oraz radiowóz policyjny. Napastnicy całą swoją agresję przelali na funkcjonariuszy, z którymi także zaczęli się szarpać. Na miejsce przyjechały więc wezwane przez policjantów posiłki.
Policja: ratownik był popychany, szarpany oraz uderzany w plecy
— Podczas udzielania pomocy poszkodowanemu jeden z ratowników był popychany, szarpany oraz uderzany w plecy przez inne osoby, które znajdowały się w pobliżu karetki, pomimo zwrócenia uwagi, iż jest udzielania pomoc innej osobie. Ratownicy wskazali dwóch mężczyzn jako sprawców popełnienia przestępstwa, którzy zostali zatrzymani przez policjantów pruszkowskiej komendy policji. Mężczyźni znajdowali się w stanie nietrzeźwości – relacjonuje asp. szt. Monika Orlik, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie.
— Po wytrzeźwieniu mężczyźni usłyszeli zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej ratownika medycznego, podczas wykonywania przez niego obowiązków służbowych — dodaje policjantka.
Zgodnie z zapowiedziami, sprawę zgłosiła do prokuratury również Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego „Meditrans”. – Potwierdzam, złożyliśmy dziś zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Nie może być tak, iż ktoś bezkarnie używa przemocy wobec ratowników medycznych, którzy są przecież funkcjonariuszami publicznymi. Jesteśmy wstrząśnięci tą sprawą – przyznaje w rozmowie z Onetem Piotr Owczarski, rzecznik „Meditransu”.
„Żony napastników stały obok i patrzyły, jak ich mężowie atakują medyków”
— Ta sprawa ma kilka aspektów. Po pierwsze: karygodny jest już sam atak na ratowników. Nasi ratownicy zapewniają, iż z ich strony nie było żadnej prowokacji czy agresji wobec osób postronnych, oni po prostu robili swoje – ratowali życie człowieka. Druga rzecz to całkowita bierność osób obserwujących to zdarzenie. Żony napastników stały obok i patrzyły, jak ich mężowie atakują medyków. Zaczęły ich odciągać dopiero wtedy, kiedy usłyszały, jak jeden z ratowników wzywa pomoc przez radio, a więc gdy zdały sobie sprawę, iż ich mężowie mogą ponieść konsekwencje prawne – zaznacza rzecznik pogotowia.
— Trzeci aspekt tej sprawy, to opóźnianie udzielania pomocy medycznej. Pobity mężczyzna miał poważne obrażenia, a przez ten atak agresywnych mężczyzn, zagrożenie jego życia jeszcze się zwiększyło. W takich przypadkach każda sekunda jest niezwykle cenna. A tutaj jego transport do szpitala został znacznie opóźniony. To może odbić się na jego zdrowiu – dodaje nasz rozmówca.
— Dlatego będziemy domagać się najwyższego, przewidzianego w kodeksie karnym wymiaru kary. Bo kto podnosi rękę na ratowników medycznych, podnosi rękę na całe społeczeństwo i państwo. Dlatego to właśnie państwo powinno teraz stanąć na wysokości zadania. Chcemy, by wymiar sprawiedliwości zmienił swoją praktykę i przestał pobłażliwie traktować sprawców takich zdarzeń, którzy po łagodnych wyrokach potrafili śmiać się ratownikom prosto w twarz. Kary muszą być surowe, by ludzie wiedzieli, iż za podniesienie ręki na ratownika, spotkają ich ostre konsekwencje – podsumowuje Piotr Owczarski.
Zgodnie z art. 222. kodeksu karnego, kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo więzienia do lat trzech.