17-latkowie z prawem jazdy – ten pomysł wywołuje burzę. "Nie są na tyle dojrzali emocjonalnie"

natemat.pl 4 godzin temu
Rząd planuje wprowadzić wiele zmian, których celem jest m.in. poprawa bezpieczeństwa na drogach. Jeden z pomysłów budzi jednak spore kontrowersje. Chodzi o obniżenie wieku, w którym można zdawać prawo jazdy: z 18 na 17 lat. Dzieli to Polaków. Właściciele szkół jazdy uważają, iż to świetny pomysł, ale psychologowie są przeciwnego zdania.


Wśród zmian w Prawie o ruchu drogowym jest np. wydłużenie okresu ważności punktów karnych z roku do dwóch lat, a także brak możliwości ich zredukowania za "cięższe" wykroczenia. Ponadto policjanci mogliby zabierać prawko na 3 miesiące za przekroczenia prędkości o ponad 50 km/h również na terenach niezabudowanych (czyli tak jak w przypadku terenów zabudowanych).

Biorąc pod uwagę liczbę wypadków i ich często tragiczny wymiar, te pomysły nie podobają się głównie piratom drogowym. Najbardziej jednak dyskusyjna jest zmiana dotycząca umożliwienia zdawania prawa jazdy kategorii B 17-latkom.

Prawo jazdy dla 17-latka. Jakie są założenia tego pomysłu?


To tak naprawdę przywrócenie dawnych przepisów, bo do 2002 r. można było w tym wieku prowadzić auto. I to bez dodatkowych warunków. Teraz jednak nowa ustawa przewiduje kilka wymogów, które wymienił portal prawo.pl. 17-latkowie będą mogli kierować autem:

na terytorium Polski - do czasu ukończenia 18 lat


w towarzystwie pasażera siedzącego na przednim siedzeniu, w przypadku pojazdu samochodowego innego niż czterokołowiec - przez okres 6 miesięcy, licząc od dnia uzyskania prawa jazdy, jednak nie dłużej niż do czasu ukończenia 18 lat.


Są też wytyczne, jakie musi spełniać osoba towarzysząca młodemu kierowcy przez pierwsze pół roku:


ukończyła 25 lat;

posiada prawo jazdy kategorii B od co najmniej 5 lat i nie jest ono zatrzymane za przekroczenie prędkości, przewóz osób w liczbie w liczbie przekraczającej liczbę miejsc określoną w dowodzie rejestracyjnym;

nie podlegała zakazowi prowadzenia pojazdów w ciągu ostatnich 5 lat;

nie znajduje się pod wpływem alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu.


Ponadto 17-latkowie mieliby dwuletni okres próbny, w czasie którego mieliby się doszkalać, a także ogólnie musieliby jeździć wolniej (np. maksymalnie 100 km/h na autostradzie). Kary dla nich miałyby być surowsze niż dla doświadczonych kierowców.

Polacy w sondażu przygotowanym na zlecenie Radia Zet w większości są przeciwni takiej zmianie. 36,9 proc. ankietowanych na stwierdzenie "należy obniżyć graniczny wiek zdawania egzaminu na prawo jazdy kategorii B (samochody osobowe) na 17 lat" odpowiedziało, iż "zdecydowanie się nie zgadza".

27 proc. było zdania, iż "raczej się nie zgadzam", co razem stanowi 2/3 Polaków. Tylko 8,5 proc. ankietowanych uznało, iż "zdecydowanie się zgadza", a 21 proc. odpowiedziało "raczej się zgadzam". "Nie wiem/trudno powiedzieć" wyraziło 6,6 proc. respondentów.

Zmiany dotyczące prawa jazdy mają więcej przeciwników. Jakie padają argumenty za i przeciw?


Właściciele szkół jazdy są na tak. Możemy się domyślić, iż cieszą się, bo przybędzie im kursantów, ale oficjalnie podają inne argumenty na podstawie swoich doświadczeń.

– Owszem młodzi odpowiadają za dużą część wypadków, ale z moich obserwacji wynika, iż w tym pierwszym roku po uzyskaniu prawa jazdy wypadków jest relatywnie mniej. Bo taki świeżo upieczony kierowca jeździ ostrożniej, dba, żeby nie uszkodzić samochodu rodziców. Stara się pilnować. Dopiero po roku, jak nabierze trochę samodzielności, to niektórzy myślą, iż wszystko potrafią – powiedział w rozmowie z RadioZET.pl Michał Fijałkowski, instruktor i współwłaściciel Ośrodka Szkolenia Kierowców "Władcy Dróg" w Lublinie.

Kolejny właściciel szkoły nauki jazdy, również z Lublina, zwraca uwagę na inną rzecz: nie wszyscy uczniowie mieszkają w miastach, gdzie mają dogodne i różnorodne sposoby dojazdu do szkoły czy na spotkania ze znajomymi.


– Wśród najmłodszych kursantów najwięcej jest tych z miejscowości pod Lublinem. Tłumaczą, iż nie mają jak dojechać, bo autobus rzadko kursuje, a oni muszą dostać się do szkoły, chcą się spotkać ze znajomymi. W Lublinie młodzież inaczej do tego podchodzi. Mają elektryczne hulajnogi rowery miejskie, komunikację publiczną. Tak jak we wszystkich większych miastach. Myślę więc, iż na zmianach najbardziej skorzystałaby młodzież z terenów wiejskich – wyjaśnia Maciej Kulka.


Magdalena Wit-Wesołowska, psycholożka transportu z kilkunastoletnim doświadczeniem, jest przeciwniczką tych zmian.

– W swojej praktyce zawodowej zauważam, iż często choćby 18-latkowie nie są na tyle dojrzali emocjonalnie i społecznie, żeby brać udział w kursie na prawo jazdy, a później bezpiecznie poruszać się po drogach. To osoby często bardzo wrażliwe, które nie mają jeszcze dobrej odporności psychicznej. Także poczucie własnej wartości bywa na niskim poziomie – mówiła Radiu Zet.

I wtedy nagle "zderzają się z ruchem drogowym, który jest bardzo dynamiczny". – Jest dużo wymagań, a błędy mogą mieć bardzo poważne konsekwencje. Wtedy pojawiają się problemy – dodaje.

Uważa też, w tej chwili występują też problemy z egzekwowaniem niektórych przepisów np. dotyczących kierowców, którym zabrano uprawnienia do prowadzenia pojazdów. Często dalej jeżdżą i nie ponoszą konsekwencji. Psycholożka sądzi, iż podobnie byłoby z wyłapywaniem takich osób, które towarzyszyłyby 17-latkom.

Nie przekonuje ją też argument o zmniejszeniu wykluczenia transportowego uczniów z terenów wiejskich. Zauważa, iż już są przynajmniej w połowie edukacji lub kończą szkołę, więc zdążyli już znaleźć inne i różne sposoby na dojazd. Lepszym pomysłem byłby rozwój transportu publicznego, ale to niestety ogromnych nakładów finansowych.

Projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw jest już w końcowej fazie konsultacji. Rząd planuje wprowadzić zmiany jeszcze w tym roku.

Idź do oryginalnego materiału