57-letni mężczyzna utonął w jeziorze Nidzickim - poinformowało Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Mężczyzna najprawdopodobniej popłynął wpław po dryfującą łódź. Tego samego dnia ratownicy interweniowali na jeziorze Jagodne, gdzie maszt spadł na głowę 10-letniego chłopca. Dziecko trafiło do szpitala.
Tragiczny dzień na Mazurach. Nie żyje mężczyzna, dziecko trafiło do szpitala
Przyczynę śmierci 57-letniego mężczyzny, który utonął w jeziorze Nidzkim koło wsi Karwica, będą wyjaśniać śledczy.
Według ustaleń warmińsko-mazurskiej policji mężczyzna prawdopodobnie płynął wpław po łódź, która dryfowała po jeziorze. Następnie nagle zniknął pod wodą.
ZOBACZ: Tragedia turystów w Wietnamie. Statek zatonął w rajskiej zatoce
"O 13:08 dyspozytor Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego w Giżycku otrzymał zgłoszenie o mężczyźnie, który zniknął pod powierzchnią wody jeziora Nidzkiego (...) Zgłaszający przekazał, iż szuka go trzech świadków" - przekazał MOPR na Facebooku.
Na miejsce zdarzenia zadysponowano łódź MOPR-u, karetkę wodną oraz funkcjonariuszy policji i straży pożarnej. "Po dotarciu na miejsce płetwonurek MOPR po krótkich poszukiwaniach wydobył osobę na powierzchnię" - czytamy w komunikacie. Niestety pomimo podjętej akcji reanimacyjnej mężczyzny nie udało się uratować.
Mazury. Maszt spadł na głowę chłopca
W tym samym czasie na jeziorze Jagodne, niedaleko Giżycka, maszt spadł na głowę 10-letniego chłopca, który żeglował z rodziną.
- Chłopca przetransportowano do portu, a potem helikopterem do szpitala dziecięcego w Olsztynie - poinformował dyżurny MOPR Wojciech Graczyk.
W niedzielę na mazurskich jeziorach panował spory ruch. To pierwszy tak tłumny weekend na jeziorach tego lata.
